Krzysztof zginął w kopalni Bielszowice. Potężne wsparcie dla rodziny. Łzy płyną jak rzeka
Po tragedii jaka spotkała panią Beatę i dzieci, 4 grudnia, nic już nie będzie takie samo. Ich ukochany mąż i tata, nie wróci już do domu. Nie uśmiechnie się, nie przytuli. Tą tragedią żyje całe Zabrze, dlatego mieszkańcy postanowili, że choć trochę trosk zdejmą z głowy pogrążonej w żałobie wdowie. Cel był prosty, uzbierać przed świętami 10 tysięcy złotych. To co wydarzyło się niedługo po założeniu zbiórki, przerosło oczekiwania wszystkich. Łzy płyną jak rzeka. Na koncie zbiórki jest już niemal 14 tysięcy złotych.
"Zbieramy na pomoc finansową i zabezpieczenie wdowy z dziećmi po tragicznie zmarłym górniku w kopalni Bielszowice. Rodzina w najbliższym czasie będzie potrzebował wsparcie finansowego zanim sprawy ubezpieczenia i ewentualnego odszkodowania dojdą do realizacji minie pewnie długi czas. Pani Beata nie jest w stanie wrócić do pracy jeszcze przez dłuższą chwilę. Wierzę w siłę Internetu i to, że uda się zebrać powyższą kwotę. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Pomóżmy. Wierzymy w siłę internetu i dobre serce ludzi" - czytamy na portalu zrzutka.pl
Krzysztof zginął w pracy w kopalni Bielszowice
42- letni Krzysztof, jak zawsze wyszedł do pracy w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej. Nikt nie spodziewał się, że 4 grudnia okaże się tak tragiczny. Chwilę przed godziną 9 doszło do wstrząsu. W strefie zagrożenia znajdowało się trzech górników. Jednemu udało się uciec, dwaj pozostali nie mieli tyle szczęścia. Błyskawicznie ruszyła, piekielnie trudna akcja ratownicza. Do pierwszego poszkodowanego ratownicy górniczy dotarli po 15 godzinach. 32-letni mężczyzna był cały czas przytomny i rozmawiał z ratownikami. Jak się później okazało, lekarze stwierdzili, że nie odniósł on poważniejszych obrażeń. Niestety, z drugim górnikiem nie było kontaktu. Ziścił się najczarniejszy scenariusz, gdy jeden z ratowników dotarł do poszkodowanego. Mężczyzna nie dawał oznak życia. Dobę później udało się wytransportować go na powierzchnię, gdzie lekarz formalnie stwierdził zgon mężczyzny. Krzysztof od 2007 roku pracował w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej. Od 2017 roku pracował jako spawacz, aż do feralnej soboty. zostawił żonę, osierocił dwójkę dzieci.