Do tego dramatu doszło w niedzielę. Chłopiec trafił z niezwykle silnym bólem brzucha i 40-stopniową gorączką na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Lekarz stwierdził jednak, że objawy wskazują na.. zatrucie parówką. - W poniedziałek znowu 40 stopni gorączki jeśli udało się j zbić to tylko na chwile. - robiliśmy kąpiele chłodzące. Spałam z Alanem (13 l.) w pokoju, bo bałam się o niego - wspomina Justyna Makuch (41 l.) z Katowic. - Apogeum nadeszło we wtorek, gdy zobaczyłam wybroczyny na stopach syna. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam online do lekarza - dodaje.
Kiedy Justyna dostała odpowiedz, była przerażona. Nie potrafiła złożyć zdania poprawnie. Lekarka napisała, aby dziecko w trybie pilnym trafiło do szpitala. - Mąż musiał zadzwonić po karetkę, bo nie mogłam się uspokoić i złożyć poprawnie zdania, byłam tak przestraszona - mówi mama Alana.
Oto upadek polskiej służby zdrowia. Przerażające historie pacjentów i ich bliskich [GALERIA]
Kiedy trafili na SOR, lekarze zrobili wszystkie badania. Pani Justyna została wysłana z synem na oddział. - Lekarz powiedział, że stan jest ciężki i zagrażający życiu. Powiedział, bym została z dzieckiem. Usiadłam na krześle i zaczęłam płakać. Nie mogłam się uspokoić - opowiada. Lekarze na początku myśleli, że to sepsa czyli ogólne zakażenie organizmu. Alan czuł ból w każdym centymetrze ciała, nie mógł nawet przekręcić się na bok. W czwartek lekarka powiedziała, że chłopiec ma podejrzenie PINS - to nowe schorzenie, powikłanie po koronawirusie, które może być śmiertelnie niebezpieczne. Od razu podała lek, były to wlewy z immunoglobuliny.
- To jest tak poważna sprawa, a nikt o tym nie mówi! To są typowe powikłania po COVID-19! Chcę, by jak najwięcej ludzi o tym się dowiedziało. U starszych dzieci bardzo rzadki przypadek - mówi mama Alana. Dla kobiety pierwsze cztery dni choroby dziecka były prawdziwym koszmarem. Bała się wyjść ze szpitala. Była przerażona. Każde przeziębienie dla syna mogło być śmiertelnie niebezpieczne. - Układ zakrzepowy nie działał prawidłowo, uszkodzona wątroba, zapalenie płuc - byłam załamana - wspomina pani Justyna. - Kierowniczka, jak się dowiedziała, co się dzieje, poprosiła swoją kuzynkę, która jest w kółku różańcowym, o modlitwę za Alana - dodaje.
Wpadki nauczycieli na zdalnym nauczaniu. Papierosy, wódka, upadek księdza [GALERIA, WIDEO]
Dopiero po tygodniu Alan zaczął wracać do dawnej formy. W szpitalu z mamą spędził dwa tygodnie. - Nawet nie wiedzieliśmy, że był zakażony. Miał zapalenie oskrzeli i zapewne to było to. Syn jest typem sportowca, nie choruje. Cztery lub pięć razy w tygodniu ma treningi na dworze, gra w piłkę nożna. Nie ma chorób współistniejących - dodaje mama nastolatka.