Maltretowany 8-letni Kamil wciąż przebywa w GCZD w Katowicach
Od 3 kwietnia lekarze i cały personel Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka walczą o życie 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Chłopiec został przetransportowany tam śmigłowcem LPR. Dziecko przez kilka dni cierpiało nieleczone z powodu ran oparzeniowych i nieleczonych złamań kończyn. Do takiego stanu doprowadził 8-letniego Kamila, jego ojczym, 27-letni Dawid B. Mężczyzna miał przypalać chłopca papierosami, polewać wrzątkiem i rzucić na rozpalony piec kaflowy w kuchni. 27-latek usłyszał zarzuty, najcięższy dotyczy usiłowania zabójstwa chłopca i maltretowania go ze szczególnym okrucieństwem. Zarzuty usłyszała także matka chłopca oraz jego ciotka i wujek.
Kamil od ponad trzech tygodni przebywa w śpiączce farmakologicznej, w którą wprowadzili go lekarze. Chłopiec wciąż jest na oddziale intensywnej terapii. Lekarzom udało się usunąć martwicę z ran po oparzeniach. Jednak największym zagrożeniem dla życia chłopca jest choroba oparzeniowa, która realnie zagraża jego życiu.
- Wciąż największym problemem jest ciężki przebieg choroby oparzeniowej u chłopca, spowodowanej rozległymi oparzeniami i nieleczeniem ran oparzeniowych przez wiele dni - przekazało w ubiegłym tygodniu Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Istnieje jednak szansa na to, że chłopiec zostanie wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Jak informował na początku tygodnia szpital, że ostatnie dni były dla chłopca stabilne. - Jeśli ta sytuacja się utrzyma i choroba oparzeniowa nie będzie u Kamilka postępować, to pod koniec tygodnia rozważane będzie stopniowe wybudzanie małego pacjenta ze śpiączki farmakologicznej - informował szpital.
Na nowe informacje o stanie zdrowia dziecka czeka cała Polska i wszyscy, którzy trzymają kciuki za Kamila. - W piątek będziemy mieli więcej informacji do przekazania - mówi Wojciech Gumułka, rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.