Pani Ewelina wróciła do Polski po kilku latach pobytu w Holandii razem z partnerem i synem. Kobieta dowiedziała się, że jest w ciąży. Miała obawy, bowiem wcześniej zmagała się z nowotworem szyjki macicy. Lekarze ostrzegali, że kolejna ciąża to spore ryzyko. - Na jednym z tych badań wyszło, że córka ma zwapnienia na sercu, było tych zmian cztery. Bardzo się baliśmy. Chcieliśmy, żeby córka urodziła się zdrowa, choć już wiedzieliśmy że może mieć problemy z serduszkiem - mówi pani Ewelina.
Poród przebiegł prawidłowo. Jednak 40 minut po nim zaczął się dramat. - Gdy zostałam z córka już sama na sali porodowej, to przez około 20 minut bardzo płakał. Nie dała się przystawić do piersi, nie otwierała buzi, płacz był bardzo przeraźliwy, jakby wołała o pomoc. Zapaliła mi się lampka, że trzeba wezwać położne, bo Lenka zaczęła sinieć. Wtedy zaczął się nasz koszmar i walka o to, czy złapie oddech. Przybiegł cały zespół medyczny zabrali ją od razu krzycząc, że dziecko ma rozszczep podniebienia miękkiego i twardego. Nie mogłam w to uwierzyć, po prostu zaniemówiłam, a łzy leciały same po policzku - wspomina.
Pojawiły się dodatkowe komplikacje - sinica centralna, zapalenie płuc, hipoglikemia. - Dziecko jest w bardzo ciężkim stanie, te pierwsze godziny będą decydujące - mówił wówczas lekarz.
Na szczęście Lenkę udało się uratować. Obecnie dziewczynka ma już roczek, ale nie rozwija się w sposób prawidłowy. Jest pod okiem specjalistów. Przeszła zabieg zamknięcia podniebienia, jednak przed nią całe lata pracy, aby mogła mówić i jeść, jak zdrowe dzieci. - Lenka potrzebuje wielu godzin rehabilitacji oraz spotkań z licznymi specjalistami. Konieczne jest także wykonanie badań genetycznych. To wszystko wiąże się ze sporymi wydatkami, dlatego zdecydowaliśmy się prosić o pomoc - informuje Pani Ewelina.
Każdy może wspomóc leczenie dziewczynki. Link do zbiórki na rzecz Lenki z Sosnowca znajduje się TUTAJ!