W poniedziałek kocie porady, rozmowy z lekarzem weterynarii oraz wskazówki dla osób zainteresowanych adopcją kotów. We wtorek – wykład „Pomoc dla bezdomniaków”. A przez cały rok, w świątek, piątek i niedzielę, praca społecznego opiekuna kotów, nie bezdomnych, ale ŻYJĄCYCH NBA WOLNOŚCI. Na czym ona polega? Na doglądaniu, czy takie koty mają co jeść, gdzie schronić się przed zimą (na szczęście w tym roku tylko z nazwy) i czy czasem zwierzaka nie trzeba wysterylizować, żeby mruczków nie było zbyt wiele. Społecznik ma o to dbać, a karmę, schronienie, zabiegi medyczne itp. „zabezpieczy” magistrat. I oczywiście zapłaci, częściowo z unijnych pieniędzy. Urzędnicy zachęcają, by dla „wolnościowych” kotów tworzyć bezpieczne schronienia. Wystarczy, by mogły sobie wejść przez uchylone okienko do piwnicy. Korzyść obopólna: koty mają gdzie mieszkać, a mieszkańcom nie będą dawały się w znaki szczury, bo je dzikie mruczki przegonią.
Nabór na społecznych opiekunów kotów prowadzi się w każdej gminie. Warto wiedzieć, że dokarmianie wolno żyjących kotów jest... obowiązkiem każdego obywatela. Nie wiedzieliście? To już wiecie. Obowiązek pomocy wolno żyjącym kotom wynika z przepisów ustawy 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt. Dodać trzeba, że wyłapywanie mruczków, ich płoszenie, wprowadzanie zakazów karmienia jest PRZESTĘPSTWEM. Kodeks karny kwalifikuje je jako znęcanie się nad zwierzętami, za które grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech i kara finansowa do 100 tys. zł. W większych miastach na wolności żyje i co najmniej kilka tysięcy kotów. W Krakowie jest ich ok. 2,5 tys. W Warszawie doliczono się prawie 30 tys. „wolnych” kotów. W domach Polacy mają ok. 6 mln kotów.
Polecany artykuł: