"Jeszcze żyła. Krzyczała "Łukasz", a autobus jechał dalej"
W Sądzie Okręgowym w Katowicach odbyła się kolejna rozprawa w procesie Łukasza T., kierowcy autobusu miejskiego, który śmiertelnie potrącił 19-letnią Barbarę na ulicy Mickiewicza w Katowicach. 32-latek jest oskarżony o zabójstwo, a także usiłowanie zabójstwa trzech innych osób. Zdaniem prokuratury, kierowca 31 lipca 2021 roku, celowo wjechał w grupę osób przy ulicy Mickiewicza w Katowicach, a autobus prowadził będąc pod wpływem środka działającego podobnie jak alkohol. Mężczyzna w prokuraturze nie przyznał się do winy. Jak tłumaczył, obawiał się agresywnego zachowania osób przebywających na jezdni i próbował odjechać.
Przed sądem we wtorek, 22 listopada zeznawali między innymi partner 19-latki - Łukasz.
To było pierwsze wyjście bez dzieci
Łukasz pracował przy produkcji palet. 19-letnia Barbara nie pracowała, opiekowała się dziećmi i zajmowała domem. Żyli spokojnie do czasu koszmarnego wypadku, do którego doszło na ulicy Mickiewicza w Katowicach.
Wieczór wcześniej postanowili, że po raz pierwszy wyjdą wspólnie na dyskotekę. To było ich pierwsze wyjście bez dzieci, którymi zajęła się siostra Łukasza. Ostatecznie wybór padł na jeden z katowickich klubów.
- Pojechaliśmy tam wspólnie z przyjaciółmi. Na miejscu spotkaliśmy kilkoro znajomych, dołączyliśmy do nich. Dobrze się bawiliśmy - opowiadał Łukasz. Mężczyzna nie potrafi powstrzymać łez na wspomnienie o Basi.
Jak tłumaczył w sądzie, nie było żadnej wolnej taksówki, którą mogliby wrócić do domu, dlatego zdecydowali się na powrót autobusem linii 840, który za kilka minut miał odjechać z przystanku przy ulicy Mickiewicza.
- Stanęliśmy przy jednej z budek. Przytuliłem Basię. Zwróciła się do mnie: "patrz, tam na ulicy chyba robią coś twojemu koledze". Zauważyłem, że jest tam Mariusz. To wszystko działo się na drodze przed czołem autobusu. Ja stałem 20-30 metrów od całego zamieszania. Chciałem zapobiec temu wszystkiemu. Pobiegłem tam i krzyczałem. Była szarpanina i jakieś 8-10 osób. Krzyczałem, ale nikt nie zwracał uwagi. Nikt nie zauważył też, że Basia pobiegła za mną. Złapała mnie za rękę, a potem autobus ją przejechał. Trafiłem ręką w szybę i zacząłem biec za autobusem. Ona jeszcze żyła, krzyczała: "Łukasz", a autobus jechał dalej - wspomina dzień tragicznego wypadku partner Basi.
Mężczyzna nie był wstanie opisać ile metrów przejechał autobus, nim kobieta wypadła spod jego kół.
Łukasz T. po raz kolejny przeprosił bliskich 19-latki i po raz kolejny zaproponował zadośćuczynienie finansowe rodzinie. Jednak partner Basi nie przyjął przeprosin. - Zniszczyłeś mi życie - rzucił w stronę oskarżonego partner kobiety.
We wtorek przed sądem zeznawali także między innymi rodzice 39-letniego Łukasza T.