Kulisy tragedii w Orzeszu (pow. mikołowski) wciąż owiane są tajemnicą. W jednym z mieszkań policjanci dokonali makabrycznego odkrycia: kobietę i mężczyznę w kałużach krwi, a także 9-letnie dziecko. W toku śledztwa okazało się, że znalezione osoby to 42-letni Szymon S. i 41-letnia Joanna S., rodzice 9-letniej dziewczynki. Spośród tych trzech osób przeżyła jedynie kobieta, która z ranami kłutymi trafiła do szpitala.
Zgodnie z główną tezą śledczych, w Orzeszu miało dojść do tzw. rozszerzonego samobójstwa. Mężczyzna miał udusić dziecko, chciał zamordować także kobietę, więc ranił ją nożem, a później prawdopodobnie, jak wynika z ustaleń policjantów, popełnił samobójstwo.
Jak ustalił „Super Express", przyczyną makabry miały być problemy finansowe, z którymi borykała się rodzina. Mówią nam o tym osoby z bliskiego kręgu ofiar. - Mieli długi, w grę wchodziły też jakieś prywatne porachunki - zdradzają. Co na to prokuratura, która prowadzi sprawę? Zapytaliśmy.
- Jest to przedmiotem naszego śledztwa. Wątek finansowy jest sprawdzany - przyznaje prokurator Tomasz Rygiel z Prokuratury Rejonowej w Mikołowie.
Z sekcji zwłok 9-letniej dziewczynki wynika, że została uduszona. Prokuratura wciąż czeka na wyniki sekcji zwłok mężczyzny. - Być może pojawi się w przyszłym tygodniu - mówi prokurator Rygiel.
Do tej pory śledczy przesłuchali już wiele osób w sprawie, w tym ranną Joannę S. Wcześniej rozmowa z kobietą była niemożliwa ze względu na jej zły stan zdrowia. - Jej zeznania wskazują na to, że była ofiarą. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to właśnie mężczyzna, ojciec dziecka, popełnił to przestępstwo - mówi prokurator Rygiel.
Polecany artykuł:
Śledczych czeka jeszcze sporo do zrobienia w tej sprawie, żeby zweryfikować wszystkie informacje. Przed nimi między innymi przesłuchania kolejnych świadków.