Pani Gabriela, mama Anastazji, trafiła do szpitala im. Sz. Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej 22 kwietnia. Kobieta była przygotowywana do cesarskiego cięcia – koniecznego ze względu na ułożenie dziewczynki i krótką pępowinę. Na drugi dzień pan Hubert, tata Anastazji, wraz z teściową pojawili się w szpitalu, aby zobaczyć córeczkę po porodzie. Tego dnia 34-letni dąbrowianin był bardzo zmęczony po nocnej zmianie. Pracuje w oddalonej o 50 kilometrów od miejsca zamieszkania kopalni KWK Bielszowice w Rudzie Śląskiej. Sam utrzymuje rodzinę.
- Zaniepokoiło mnie, że zobaczyłem inkubator, który wjeżdża na oddział. Dowiedzieliśmy się, że poród mojej żony był jedynym tego dnia. Pielęgniarka powiedziała mi, że był ciężki. Zdziwiło mnie również to, iż powiedziano mi, bym zrobił zdjęcie córce i pokazał żonie. A przecież zawsze po porodzie dziecko trafia w ramiona matki – mówi pan Hubert. - Powiedziano nam jedynie, że „dziecko ma coś z rączką”- dodaje.
Anastazja została przewieziona do Sosnowca. Tam najpierw spędziła czas na OIOM-ie w Centrum Pediatrii, następnie przeniesiono ją na oddział niemowlęcy i patologii noworodka.
- W karcie informacyjnej było napisane, że Anastazja ma złamaną rączkę i wybity bark – mówi pan Hubert.
Jednocześnie jej stan określono jako ciężki. Dziewczynka zmagała się z niewydolnością oddechową. Badania wykazały także zamartwicę urodzeniową, wrodzone zniekształcenie obu stóp i niedowład kończyn dolnych.
Rodzice byli zszokowani. Nie mogli uwierzyć, że coś takiego spotkało ich córeczkę. Rozmawiali z lekarką, która odbierała poród i do której podczas trwania ciąży chodzili na prywatne wizyty. Ona również nie wiedziała, jak to się stało, że dziewczynka doznała takich obrażeń. Lekarze z Centrum Pediatrii w Sosnowcu nie wykluczyli u Anastazji zmian uwarunkowanych genetycznie. Miałyby wynikać z metabolizmu kostnego (wrodzona łamliwość kości). Kolejne badania wykluczyły tę możliwość.
Pan Hubert domaga się odszkodowania od szpitala – w wysokości 300 tys. dla Anastazji i po 100 tysięcy dla każdego rodziców. Na pismo w tej sprawie jeszcze nie dostali odpowiedzi. Sprawa została zgłoszona organom ścigania, zajmie się nią również sąd z powództwa cywilnego. - Prowadzimy postępowanie w tej sprawie z art. 160 § 2 kodeksu karnego, czyli narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - informuje zastępca Prokuratora Rejonowego Katarzyna Pietraszek-Rybak.
Próbowaliśmy kilkukrotnie skontaktować się z dyrekcją szpitala, ale bez skutku. W rozmowie z Dziennikiem Zachodnim dr Tomasz Szczepanik, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Zagłębiowskiego Centrum Onkologii Szpitala Specjalistycznego im. Sz. Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej przyznaje, że czeka na wyjaśnienia w tej sprawie od lekarzy, personelu i ordynatorów oddziałów położniczo-ginekologicznego oraz noworodkowego.
- Cały czas czekamy na szczegółowe wyjaśnienia ze strony ordynatorów obu oddziałów, lekarki prowadzącej ciążę oraz innych osób, które brały udział w porodzie. Myślę, że wszystko potrwa jeszcze około dwóch tygodni i wówczas znane będzie nasze stanowisko w tej sprawie – powiedział Dz. Zach. Szczepanik.
Obecnie stan dziewczynki nieco się polepszył, ale Anastazja będzie musiała przejść jeszcze operację nóżek, by mogła normalnie chodzić. Rodzice uczęszczają z nią na rehabilitację, która kosztuje 90 zł za godzinę. W internecie trwa zbiórka na pomoc w leczeniu dziewczynki.
To nie jedyny skandal medyczny w ostatnim czasie. O niespodziewanej śmierci tuż po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego w Rybniku możesz przeczytać -> TUTAJ