Tyle lat minęło. A mimo tego wciąż mieszkańcy nie mogą uwierzyć, że ta zbrodnia miała miejsce. Być może nadal towarzyszy im jakaś forma irracjonalnego strachu. Bo po 22 latach wciąż nie znaleziono sprawcy tego makabrycznego morderstwa.
25-letnia Małgorzata Ż. pracowała jako dróżniczka. W październiku 1999 roku zastępowała koleżankę w malutkim budynku przy bocznicy kolejowej. Na co dzień bowiem dyżurowała w przy hałdach kopalni Dębieńsko w Czerwionce-Leszczynach, zamkniętej w 2000 roku. Małgorzata była piękną kobietą, zamężna, miała 15-miesięczne dziecko. 26 października wieczorem nakarmiła synka, pożegnała się z małżonkiem i poszła na nocną zmianę. Przyszła do pracy o 21.40. Wzięła klucze od schodzącej ze stanowiska koleżanki, porozmawiały krótko i rozstały się. 25-latka została sama w budynku KD-1. Małgorzata zajmowała się kontrolą ruchu pociągów, wpisywała godziny do książki nastawni. Ostatnia raz o 2:29. Kolejnego wpisu już nie było.
Zabójstwo Małgorzaty z Czuchowa. Sprawca zostawił ślady
Kwadrans przed 2.00 ktoś miał zapukać w szybę. Jeden ze świadków zeznał, że widział tajemniczą postać. Nie zainteresował się tym jednak i poszedł do laboratorium. Ostatnią osobą, która widziała Małgorzatę żywą, był jej kierownik, z którym rozmawiała przez szybę. Było to krótko przed wspomnianym ostatnim wpisem. To, co działo się w kolejnych minutach, jest owiane tajemnicą. Najprawdopodobniej wyglądało to tak: nieznany mężczyzna wszedł do budynku KD-1. Najprawdopodobniej użył podstępu. Nie było śladów włamania. Małgorzata musiała go wpuścić sama. Wtedy nastąpił atak. Mężczyzna uderzył 25-latkę. Pobił ją tak, że straciła przytomność. Potem wyciągnął jej ciało, wlókł je po ziemi. Udał się w ustronne miejsce. Rozebrał Małgosię i zgwałcił. Nie stawiała oporu. Była nieprzytomna. Lub nawet już martwa.
Potem uciekł z miejsca zdarzenia. Zabrał 25-latce torebkę- jedne rzeczy rozrzucił, inne zabrał. Rozpłynął się w powietrzu. Ciało Małgorzaty znaleziono 70 metrów od budynku o 7.00 rano. Pracownicy zaniepokoili się, że kobiety nie ma w nastawni. Dwie godziny przed ujawnieniem zwłok zawiadomili policję. Mundurowi rozpoczęli poszukiwania sprawcy. Policyjny pies wskazał drogę ucieczki mężczyzny, ale potem stracił trop.
Sprawca zostawił ślady na miejscu zdarzenia. Chodzi o materiał DNA, ślad odcisku małżowiny usznej na szybie wewnątrz nastawni KD-1 czy ślad obuwia i linie papilarne. Mimo tego przez 22 lata nie udało się ustalić, kto zabił Małgorzatę. Stworzono nawet profil sprawcy: miał 20-35, był słabo wykształcony, zaburzony psychicznie (ale dobrze się maskował), nieatrakcyjny, w stałym związku z kobietą, mieszkał w pobliżu miejsca zabójstwa, miał sadystyczne skłonności, nie przejawiał litości dla ofiary. Przesłuchano 100 świadków, pobrano materiał genetyczny od 40 osób. Bez efektu. W 2002 roku umorzono śledztwo.
Zabójstwo Małgorzaty z Czuchowa. Mieszkańcy pamiętają o zbrodni
Kilka dni temu na portalu enowiny.pl opublikowano artykuł, w którym mieszkańcy Czuchowa wspominają morderstwo sprzed lat. Wielu z nich wciąż nie wierzy, że w bliskiej okolicy mogło dojść do tak bestialskiego morderstwa. - Pracowałem z mężem pani Małgorzaty przy zabudowie ścian w kopalni Dębieńsko. Był moim sztygarem, bardzo dobrym człowiekiem. Po zabójstwie żony załamał się. To była ładna dziewczyna, miała średniej długości, czarne włosy. Zastanawiam się, dlaczego ktoś z kopalni posłał młodą matkę na nocną zmianę w tak ustronnym miejscu...- opowiada jeden z mieszkańców miasta. - Była bardzo spokojną kobietą, nigdy nie słyszałem jak rozmawiała. Nasi kierowcy wozili koło nastawni odpady z fedrunku. O zabójstwie pani Małgorzaty dowiedziałem się rano od nadsztygara - wspomina Małgorzatę Jan Tokarz, pracownik stacji odwadniania w kopalni.
- Myślę, że zbrodni dokonał ktoś miejscowy. Znał panią Małgorzatę, harmonogram kursów pociągów i teren, bo wybrał się do nastawni w nocy. Przygotował logistycznie. Wszyscy chcielibyśmy, żeby ta sprawa znalazła swój finał - powiedział z kolei Adam Kraszewski, lokalny radny. Tuż obok grobu pani Małgorzaty znajduje się mogiła jego ojca, który zginął w wypadku.
Zgodnie z prawem karnym zabójstwo uznaje się za przedawnione po 30 latach. Na rozwiązanie zagadki dotyczącej tożsamości sprawcy zabójstwa zostało ich nieco ponad osiem.