Serce się łamie, kiedy widzi się takie obrazki. Malutki lisek leżący na ziemi z ropiejącymi oczkami. - Leżał i umierał - piszą wprost przedstawiciele Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt z gliwickiego oddziału. Na miejscu pojawiła się właśnie ich inspektor. To ona zajęła się 1,5-miesięcznym zwierzątkiem, które porzuciła mama. - Był bardzo osłabiony, ledwo chodził, oczy były całkowicie zaklejone ropą, nie chciał jeść ani pić - czytamy w poście.
Zobacz koniecznie: Brak ocen i prac domowych. Będzie mniej nauki na maturę! Nadchodzi rewolucja w szkole?
Rozpoczęły się poszukiwania miejsca, gdzie lisek miałby zapewnioną szybką opiekę. Była sobota, więc trudni było znaleźć takie miejsce. Maluszek został zabrany do ośrodka dla leśnych zwierząt. - Na szczęście po przyjechaniu na miejsce nie odmówiono nam pomocy. Lisek był skrajnie odwodniony, ledwo oddychał oraz miał masę pasożytów na skórze: szybko dostał kroplówkę i matę grzewczą - podaje OTOZ. Na drugi dzień maluch otworzył oczka. Niestety, ma problemy z utrzymaniem równowagi. Nadal nie wiadomo, jaki będzie jego dalszy los. - Nie wiemy czy maluch przeżyje ale na pewno już nie cierpi w samotności, ma najlepsza opiekę a lekarze walczą o jego życie - czytamy w poruszającym wpisie.
Zobacz również: Kim jest Kamil Żyła? Wiemy, dlaczego mógł zabić dziennikarza TVN!