Do dramatycznych wydarzeń doszło 11 lipca w Bodrum w południowo-zachodniej Turcji. Marcelina i Mateusz przebywali tam na wakacjach ze znajomymi. Para spędzała ze sobą czas, gdy doszło do nieszczęśliwego wypadku. 22-latka spadła z wysokości. - Razem z Marceliną weszli na dach budynku, który nie był zabezpieczony. Dziewczyna potknęła się i spadła - opisywała nam anonimowo osoba z rodziny Mateusza. Turecka policja twierdziła, że zdarzenie nie było przypadkowe. Po wstępnej opinii lekarza uznano, że Mateusz zgwałcił i wypchnął z balkonu swoją partnerkę. Mężczyzna trafił do aresztu, gdzie spędził kilka miesięcy.
W podawane przez turecką policję informacje nikt nie wierzył. Doniesienia dementowali zarówno rodzice Marceliny, jak i znajomi pary, którzy byli w tamtym czasie w Bodrum. Marcelina miała ciężki uraz twarzoczaszki, miednicy i nogi. Po dwóch tygodniach pobytu w tureckim szpitalu została przetransportowana do Polski. Była w śpiączce, ale jak informowaliśmy we wrześniu, 22-latka już się z niej wybudziła. Przeszła kilka zabiegów, a teraz czeka ją kosztowna rehabilitacja.
Po kilku miesiącach od dramatu w Turcji wszystko wreszcie zmierza w dobrym kierunku. Jak podaje serwis Nowiny.pl, 25-letni Mateusz został wypuszczony z tureckiego aresztu. Wrócił już do Polski. Sprawą wypadku w Turcji zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, ale szczegółów nie podano. Natomiast Marcelina powoli wraca do zdrowia. - Marcelina stawia pierwsze kroki na hali - oczywiście przy pomocy rehabilitantki i poręczy dwustronnej. A więc po 150 dniach od wypadku pierwszy krok - powiedział "Nowinom" ojciec Marceliny.
Trwa zbiórka na rehabilitację Marceliny. Każdy z Was może pomóc. Wystarczy wejść na stronę mammoc.pl i wesprzeć finansowo leczenie 22-latki.