W sobotę, 6 marca, w Katowicach odbył się "marsz o wolność", podczas którego policjanci wylegitymowali 104 osoby uczestniczące w zgromadzeniu. Organizatorzy zapowiadali, że to wydarzenie przeciwko obostrzeniom wprowadzanym na czas pandemii koronawirusa w Polsce. 2 osoby zatrzymano, 87 pouczono, nałożono 7 mandatów i skierowano 10 wniosków do sądu - poinformowała PAP oficer prasowa katowickiej policji, młodsza aspirant Agnieszka Żyłka. Jeden z zatrzymanych pod zarzutem naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza to 20-latek, który rzucił butelką w policjanta, drugi mężczyzna został zatrzymany za znieważenie funkcjonariusza. Jedna osoba, ze względu na "stan upojenia alkoholowego zagrażający zdrowiu", została umieszczona w izbie wytrzeźwień.
Marsz o wolność w Katowicach. "Policjanci wykazali się ogromną cierpliwością"
Według danych policji, w zgromadzeniu zorganizowanym pod hasłem "Marsz o wolność" uczestniczyło aktywnie ok. 150 osób. Nie nosiły one maseczek, co było głównym powodem legitymowania i pouczeń. Demonstranci mieli polskie flagi, wznosili okrzyki "Zdejmij maskę". W wystąpieniach kwestionowali zasadność obowiązujących obostrzeń, wskazując na to, jakim ciężarem są dla polskiej gospodarki i przedsiębiorców. Rzecznik Urzędu Miasta Katowice Michał Łyczak poinformował PAP, że zgromadzenie, w którym miało uczestniczyć – zgodnie z obowiązującymi obecnie przepisami – nie więcej niż 5 osób, zostało z odpowiednim wyprzedzeniem zgłoszone w magistracie i zarejestrowane.
"Kiedy na miejscu okazało się, że liczba uczestników przekracza 5 osób, organizator zgromadzenia został wezwany do jego rozwiązania i zastosował się do niego" – powiedział Michał Łyczak. Według aspirant Agnieszki Żyłki, policjanci wykazali się "ogromną cierpliwością" i zapewnili bezpieczeństwo osobom znajdującym się w rejonie demonstracji. "Dochodziło do tak kuriozalnych sytuacji, jak wbieganie przez uczestników zgromadzenia pod nadjeżdżające pojazdy" – wskazała. (PAP)