Sobotnia masakra w Kleszczowie. Tragiczne wydarzenia opisywał nam Marek Słomski z gliwickiej komendy. Bus jadący od Gliwic w stronę Wrocławia przewrócił się na jezdnię i - sunąc po niej - znalazł się na przeciwległym pasie ruchu. Wtedy w dach renault traffica wjechał autokar. Siła uderzenia była tak duża, że bus został całkowicie zmiażdżony. Policja zatrzymała wtedy kierowcę samochodu osobowego, który nie brał udziału w wypadku, ale mógł przyczynić się do zdarzenia.
Zobacz więcej: Wypadek w Kleszczowie. Zginęło 9 osób. Ranni wychodzą ze szpitali [ZDJĘCIA]
67-letni mężczyzna, który miał doprowadzić do tragicznego wypadku usłyszał w poniedziałek (24 sierpnia) zarzut. Według informacji, które przekazuje TVN24, jest podejrzany o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, w której śmierć poniosło dziewięć osób, a siedem odniosło obrażenia.
Wypadek w Kleszczowie. Podejrzany kierowca nie pamięta zdarzenia
Karina Spruś z prokuratury okręgowej w Gliwicach cytowana przez portal mówi, że mężczyzna nie pamięta całego zdarzenia. Nie odniósł się też do samego zarzutu. Śledczy chcą zastosować wobec niego najostrzejszy środek zapobiegawczy w postaci aresztu. Jak mówią, dlatego, że podejrzanemu grozi surowa kara i mógłby próbować wpływać na treść zeznań innych osób przesłuchiwanych w tej sprawie.
Warto zaznaczyć, że na razie śledczy nie dysponują jeszcze żadną opinią biegłych, którzy mogliby ocenić, co doprowadziło do tragedii. Zarzut nieumyślanego spowodowania katastrofy lądowej został przedstawiony m.in. bazując na zeznaniach kierowcy autobusu. Wstępnie mówi się, że podejrzany 67-latek zaczął wyprzedzanie pojazdu przed sobą i nie zauważył jadącego z przeciwka busa. Było za późno i - żeby uniknąć zderzenia czołowego - zaczął skręcać na poboczę. W ten sposób miał stracić panowanie nad pojazdem. Bus się przewrócił i sunąc po jezdni uderzył dachem w jadący autobus. Wszyscy wewnątrz busa - 9 osób - zginęli.
Posiedzenie aresztowe ma się odbyć jeszcze w poniedziałek 24 sierpnia.