Dorota Gałuszka-Granieczny zaginęła 7 lat temu. Jej mąż Manfred, zrobił to w trakcie poszukiwań
Dorota zaginęła 7 lat temu w miejscowości Selfkant w Niemczech. Była młodą mamą, która nagle przepadła bez śladu. Jej mąż twierdził, że wyszła po kłótni zabierając tylko portfel. Nie wzięła ze sobą okularów, które nosiła na co dzień, torebki, a przede wszystkim nie zostawiły by ukochanego synka. Już w 2016 roku, policja aresztowała Manfreda G., męża Doroty, jednak śledczy nie mieli twardych dowodów, na to, że mężczyzna miał coś wspólnego z zaginięciem żony. Aż do 22 sierpnia bieżącego roku. 41-latek został zatrzymany po tym, jak w jego domu znaleziono ludzkie szczątki.
Od początku rodzina kobiety, podejrzewała, że to on może stać za zniknięciem kobiety. Manfred zaginięcie żony miał zgłosić na policję dopiero po trzech dniach. Nie angażował się w poszukiwania żony.
- Najpierw nie chciał z nami współpracować, ale potem przyjął taktykę, że chyba powinien. We wszystkich poszukiwaniach nigdy sam osobiście nie uczestniczył. Już wtedy wydawał nam się podejrzany - mówi Joanna Balla (49 l.), w rozmowie z "Faktem". Pani Joanna Polka od siedmiu lat prowadzi poszukiwania zaginionej Doroty. Stworzyła na Facebooku grupę "Dorota, gdzie jesteś?".
Manfred ostatni raz kontaktował się z panią Joanną kilka miesięcy temu. Przyjechał do niej, by powiedzieć, że da pieniądze na detektywa. Kobieta odniosła wrażenie, że mąż Doroty chciał wiedzieć, na jakim etapie są poszukiwania.