Przypomnijmy, że piątkowe strajki klimatyczne są pokłosiem działalności Grety Thunberg, która zamiast chodzić do szkoły protestowała pod szwedzkim parlamentem co tydzień, ponieważ jej zdaniem politycy są bezczynni wobec zmian klimatu. O 16-letniej dziewczynie, która przybyła na szczyt klimatyczny organizowany w stolicy Górnego Śląska w grudniu ubiegłego roku, rozpisują się światowe media.
Ostatnie upały w Polsce przypomniały, że sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna. Wszystko wskazuje na to, że sami jesteśmy odpowiedzialni za ten piekarnik. Najbardziej na walce ze zmianami klimatu zależy młodzieży. Nic dziwnego, bowiem to właśnie jej przyszłość rysuje się w czarnych barwach. Greta rzuciła ziarno na podatny grunt - w piątki nastolatkowie z Australii, Finlandii, Belgii czy Holandii szli śladem szwedzkiej działaczki i demonstrowali swoje niezadowolenie.
W Polsce rolę Grety przejęła 13-letnia Inga Zasowska. Dziewczynka co tydzień przyjeżdża z Grodziska Mazowieckiego pod Sejm i z hasłem "Wakacyjny Strajk Klimatyczny" na kartonie walczy o lepsze jutro dla swojego pokolenia. Zachęca wszystkich do czynnego udziału.
Podobnie ma być w Katowicach. W każdy piątek zorganizowana młodzież kroczyć będzie pod budynek Urzędu Miasta, by swoje poirytowanie bezradnością polityków wobec globalnego ocieplenia. 12 lipca o godzinie 10 miał się odbyć pierwszy strajk. Doszedł co prawda do skutku, ale obecne były na nim 3 osoby, do których jak informuje katowicka Wyborcza dołączyła 15-letnia tyszanka. Wspólnie spędzili czas do 14. Czy to dużo? Biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia tego typu - to straszna klapa. Z jednej strony są wakacje i wielu młodych ludzi po prostu wyjechało. Z drugiej jednak wciąż w mieście pozostało wielu młodych ludzi, którym powinna leżeć na sercu przyszłość planety. Oby za tydzień frekwencja już dopisała. Młodzież zapowiada, że nie ustąpi!