Specyficzny "rodzinny biznes". Ona, jej mąż oraz jej kochanek stworzyli szajkę
Początki tego procederu były jak początki małej rodzinnej firmy. Anna K. i jej ówczesny mąż Hubert K. zaplanowali zarobienie szybkich pieniędzy na narkotykach. W Będzinie (woj. śląskie) stworzyli wytwórnię narkotyków. Potem z powodzeniem sprzedawali je w kilku miastach woj. śląskiego - Katowicach, Mysłowicach, Będzinie i innych. Małżeństwu pomagał w tym jeszcze Sylwester W.
"Interes" szedł dobrze. Grupa żyła jak pączki w maśle. Bandyci postanowili więc rozszerzyć działalność i zajęli się dodatkowo handlem bronią i amunicją. Co ciekawe w trakcie działalności szajki Anna K. nawiązała romans z Sylwestrem W. Hubert K. wszystkiego się dowiedział, ale wspólne lewe interesy okazały się silniejszym spoiwem i gang w tym samym składzie nadal produkował narkotyki i nimi handlował.
Czytaj także: Prokurator z Sosnowca odpowie za śmierć 28-latki?! Magdalenie Z. postawiono zarzuty
Jednak przyszła kryska na Matyska. We wrześniu 2023 r. gang został rozbity. Zatrzymano całą trójkę - Annę K., Huberta K. oraz Sylwestra W. W komplecie powędrowali do tymczasowego aresztu. W ich domach śledczy zabezpieczyli majątku na kwotę co najmniej 640 tys. zł - chodzi m.in. o samochody, biżuterię oraz gotówkę. Oczywiście również narkotyki - już gotowe do sprzedaży, jak i środki do ich produkcji, broń, w pistolety maszynowe oraz ok. 1000 sztuk amunicji.
- Jak wykazały specjalistyczne badania z zakresu fizykochemii, zabezpieczone od podejrzanych narkotyki wystarczyłyby do odurzenia niemal 5 milionów osób - zwraca uwagę prokurator Krzysztof Jarzyna z Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu.
Właśnie w Sądzie Okręgowym w Sosnowcu ruszył proces gangu. Cała trójka jest oskarżona o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, produkcję i handel narkotykami oraz gromadzenie i sprzedawanie broni i amunicji. Za to wszystko może im grozić do 20 lat łącznej kary.
Proces został częściowo utajniony - dziennikarze nie mogli posłuchać zeznań Anny K. oraz Sylwestra W. będących obecnie w związku. Natomiast Hubert K. sam postanowił nie składać zeznań. Sąd nie odczytał też zeznania, które złożył on w śledztwie, co zaakceptowały strony procesu.
