Po tragedii na S1 w Mierzęcicach, do której doszło 16 kwietnia, wielu mieszkańców wciąż nie może się otrząsnąć. Tak makabrycznego zdarzenia nie było tam od dawna. Katastrofa drogowa pochłonęła życia kilkumiesięcznego Marcela oraz jego mamy, 29-letniej Sylwii. Jechali całą rodziną, w czwórkę, znad morza - wracali do Jaworzna. Niestety, uderzyli w osobówkę, potem w ciężarówkę. Z potrzasku cało wyszedł tylko ojciec Piotr oraz Bartuś, drugi synek małżeństwa. To dla niego tata musi być silny w obliczu tej wielkiej tragedii. Marcelek spocznie w białej trumience, być może pochowają go razem z mamą. Media społecznościowe do dziś zalewa fala wyrazów współczucia i wsparcia dla rodziny. "Będzie dobrze, trzymajcie się", "musicie być silni", "trudno wyobrazić sobie, jak dramatycznie musicie się czuć, ale wytrzymajcie to", czytamy w komentarzach na profilach rodziny na Facebooku.
Mierzęcice: Żałoba po śmierci Sylwii i maleńkiego Marcela. "Modliłem się, by nic się nie stało"
Jeden ze świadków, z którym rozmawialiśmy, zdradził nam, że widział jadącego forda z przyczepą kempingową feralnego dnia. "Modliłem się, by nic im się nie stało, bo warunki na drodze nie były dobre. Później przeczytałem w sieci o wypadku i zamarłem", mówi nam mężczyzna. W Jaworznie, ale i całym regionie, jest żałoba po śmierci Sylwii i maleńkiego Marcela. Niemowlę zmarło na miejscu, Sylwię próbowano jeszcze reanimować w karetce, lecz niestety akcja nie powiodła się. 3-letni Bartuś i Piotr przeżyli, muszą trzymać się razem. Mieszkańcy i najbliżsi zapewniają, że obaj mogą liczyć na ich pełne wsparcie. Wkrótce odbędzie się pogrzeb zmarłych, ale szczegóły jeszcze nie są znane. Policja pod nadzorem prokuratury bada szczegółowe okoliczności tego wstrząsającego wypadku.