Po zbrodni, która miała miejsce we wsi Borowce trzy lata temu, mieszkańcy w przerażeniu patrzyli na policyjne obławy za Jackiem Jaworkiem. Jest poszukiwany od 10 lipca 2021 r., czyli od momentu, kiedy zastrzelił troje członków swojej rodziny: brata Janusza, bratową Justynę i ich 17-letniego syna, Jakuba. Do zbrodni doszło w Borowcach w powiecie częstochowskim, a przed zabójcą zdołał się ukryć drugi syn ofiar, 13-letni Gianni, który najpierw schował się w szafie, a następnie uciekł z miejsca tragedii. Mieszkańcy bali się o życie chłopca, który ocalał, bali się, że Jaworek wróci i dokończy co zaczął. Później byli wściekli, bo poszukiwania nie przynosiły żadnych rezultatów. Jacek Jaworek przepadł jak kamień w wodę. Śledczy przypuszczali, że uciekł za granicę albo odebrał sobie życie. Pojawiało się coraz więcej pytań, między innymi to, jak udało się budowlańcowi przechytrzyć policję i czy ktoś mu pomagał?
Te pytanie pojawiły się ponownie, gdy w piątek, 19 lipca w Dąbrowie Zielonej przy altanie na terenie szkolnym pracownicy porządkowi znaleźli ciało mężczyzny. To w zasadzie samo centrum miejscowości, w linii prostej oddalone o około 400 metrów od cmentarza na którym 20 lipca 2021 roku pochowano rodzinę Jaworków.
Wiele dowodów wskazuje na to, że po 36 miesiącach odnaleziono Jacka Jaworka. Jednak te przypuszczenia potwierdzą dopiero badania DNA, wyników tych nie ma jeszcze Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Wiadomo natomiast, że na miejscu pracowali prokuratorzy z zespołu, który bada sprawę Jaworka. Poproszono również o identyfikację ciała, członka jego rodziny, jednak to się nie udało.
Nim na miejscu odkrycia ciała pojawili się policjanci, zgromadziła się tam nieduża grupa mieszkańców. Jak informuje Onet.pl, ich zdaniem ciało wyglądało dziwnie, jakby je ktoś tam zawlekł i zostawił. Nie wierzą również w to, że nagle Jaworka ruszyło sumienie i po trzech latach targnął się na swoje życie. Jak przyznaje jeden z rozmówców Onetu, to wygląda bardzo teatralnie. "Tylko po co teraz miał wrócić? By teatralnie popełnić samobójstwo w centrum wsi? To niby możliwe, ale niedorzeczne" - cytuje jednego z mieszkańców Onet.pl.
Wśród mieszkańców krąży również teoria, że Jaworek wcale nie uciekł daleko. Wręcz przeciwnie - cały czas mógł być w pobliżu i ktoś mu pomagał - mówią z pełną powagą mieszkańcy Dąbrowy Zielonej. Mieszkańcy zastanawiają się, jak to możliwe, że nikt nie słyszał strzałów, a te miały paść aż dwa. Wskazują również, że w miejscu w którym znaleziono ciało, znajduje się kilka kamer, ale dwie z nich nie działały. W rozmowie z naszą reporterką mieszkańcy wskazują, że altana to miejsce w którym często wieczorami znajduje się młodzież. A jak mówią rozmówcy Onetu.pl, rodzice tej młodzieży odbierają telefon, gdy młodzi ludzie nabrudzą. Są proszeni o posprzątanie miejsca. "Wszystko nagrał monitoring. Ale najważniejszego wydarzenia w historii tej wsi... nie nagrał"- cytuje Onet rozmówcę.
Polecany artykuł: