Koniec klasowych wigilii? Ci uczniowie cierpią najbardziej
Niedawno informowaliśmy o tym, że Polacy z coraz mniejszą chęcią spędzają Boże Narodzenie z rodziną, w dużym gronie. Podobnie jest z dziećmi, którym coraz mniej podoba się pomysł jasełek oraz wigilii klasowej w szkole. Rodzice uczniów chcą, aby minister edukacji Barbara Nowacka dokonała zmian nie tylko, jeśli chodzi o liczbę lekcji religii, ale również świąteczne tradycje w szkołach.
Kiedyś szkolne czy też klasowe wigilie były niemal szkolną tradycją. Dziś, podobnie jak jasełka, są coraz rzadsze. Uczniowie niespecjalnie chcą łamać się opłatkiem z innymi dziećmi i nauczycielami oraz składać im życzenia. – To obłudne. Wiadomo, że w klasie nie wszyscy się lubimy. Nie chcę składać życzeń tym, za którymi nie przepadam. Z kolei przyjaciołom nie muszę niczego życzyć. Oni i tak wiedzą, że są dla mnie ważni – mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Julia, licealistka z Sosnowca. Julia, podobnie jak inni uczniowie, nie pojawiają się w szkole, gdy nastaje dzień klasowych wigilii lub jasełek.
Czasami klasowe wigilie bardziej przypominają zwyczajne spotkanie bez tradycyjnych lekcji. Zdarza się jednak, że uroczystość ma mocno religijny charakter. Tak było w przypadku syna pani Moniki z Bytomia. Chłopiec jest uczniem szkoły podstawowej i nie chodzi na religię. W szkolnej wigilii jednak uczestniczył. - Nie miałam złych przeczuć, bo za moich czasów to były po prostu integracyjne spotkania przy ciastkach. Tymczasem okazało się, że dzieci nie tylko łamały się opłatkiem pomimo sezonu covidowego, ale w dodatku na spotkanie przyszedł ksiądz, który odmówił z nimi modlitwę. Zajrzała też katechetka, która przeczytała na głos fragment Biblii. Potem było wspólne śpiewanie kolęd, których syn nie zna - relacjonuje pani Monika, cytowana przez "Wyborczą". Mama poruszyła sprawę u wychowawczyni. W odpowiedzi nauczycielka przekazała, że w szkole wigilie klasowe zawsze mają ten sam charakter. Co więcej, większość rodziców nie ma nic przeciwko wigilii z opłatkiem i innymi katolickimi obrzędami.
Rodzice chcą zmian w szkołach
Niedawno urząd ministra edukacji objęła Barbara Nowacka, która zapowiada ograniczenie godzin szkolnej religii do jednej tygodniowo, brak oceny z tego przedmiotu na świadectwie oraz wprowadzenie zakazu umieszczania ich pomiędzy lekcjami obowiązkowymi. Niektórzy rodzice chcieliby, aby nowy rząd poszedł krok dalej i zmienił przedświąteczne zwyczaje w szkołach. – Czas na opłatek, kolędy czy modlitwy jest na katechezie. Dla całej klasy powinno się natomiast odbyć spotkanie przy choince, z piosenkami o zimie, dekorowaniem pierników albo oglądaniem świątecznych animacji ze Shrekiem i pingwinami z Madagaskaru, jak u mojej siostrzenicy – uważa pani Monika. Podobnie myślą inni rodzice, niepocieszni np. z faktu, że udział uczniów w szkolnych jasełkach to niemal obowiązek.
Z kolei Fundacja „Wolność od Religii" zwraca też uwagę na sytuację niewierzących dzieci i ich rodziców w szkołach. – [Rodzice] boją się, że nauczyciele, dyrektorzy szkół, a przede wszystkim inni rodzice zaczną między sobą szeptać o ich sprzeciwie. O tym, że nie potrafią dostosować się do religii i praktyk większości, że są dziwni, inni, może niemądrzy. Ale przede wszystkim boją się tego, że inni rodzice powiedzą własnym dzieciom, że z tym kolegą, koleżanką nie warto się bawić, a nauczyciele zaczną stawiać ich dzieciom gorsze oceny – mówi dla "Wyborczej" Dorota Wójcik, prezeska Fundacji „Wolność od Religii". I proponuje, aby klasowe wigilie miały bardziej świecki charakter, np. w formie słuchania i śpiewania świątecznych piosenek, wspólnego wyjścia na pizzę lub do schroniska dla zwierząt.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Polak wyda na święta ogromne pieniądze. Szokujące koszty
Źródło: "Gazeta Wyborcza"