W sobotę, 17 kwietnia, na cmentarzu komunalnym przy ul. Cypriana Kamila Norwida w Jastrzębiu-Zdroju został pochowany Janusz Szmalec, tragicznie zmarły 51-latek, który zginął w wypadku, do którego doszło w sobotę, 10 kwietnia, na ulicy Armii Krajowej w tym mieście. Arek B. kierujący jeepem wjechał w niego oraz 29-letniego Kamila Dudę, pasierba Janusza. Sprawca po wszystkim uciekł, a na komendę zgłosił się po dwóch dniach z adwokatem. Młodszy poszkodowany przeżył, ale śp. Janusz Szmalec nie miał tyle szczęścia. Zmarłego 51-latka pożegnała rodzina, znajomi i sąsiedzi. Żona Hanna miała tylko jedną prośbę. Chodziło o to, by Janusza mogła pożegnać delegacja motocyklistów, bo on sam był miłośnikiem jednośladów. Ksiądz był w szoku, że taka tragedia miała miejsce, na wszystko się zgodził. Na sam widok aż serce pęka Zobaczcie poniżej!
Na pogrzebie Janusza łzy lały się strumieniami. Na czele konduktu jechał motocyklista
Janusza pożegnali koledzy ze społeczności WRM MC Poland chapter z Jastrzębia-Zdroju. "Pochowamy go w całym rynsztunku motocyklowym, w skórze i butach skórzanych. Będzie miał na sobie też kamizelkę skórzaną z blachami. Do kieszonki dostanie piersióweczkę", mówiła Hanna Szmalec w rozmowie z "Super Expressem" przed pogrzebem śp. Janusza. "Jego śmierć zaskoczyła nas wszystkich. Jeszcze wczoraj rozmawialiśmy z nim, dzisiaj go nie ma", mówił ksiądz prowadzący mszę. Żałobnicy przemaszerowali w kondukcie, na czele którego jechał motocyklista. Grób Janusza utonął w kwiatach, a łzy lały się strumieniami.