Pluto został odebrany w trakcie interwencji. Przez lata żył w cierpieniu
Kilka dni temu do inspektoratu OTOZ Animals w Gliwicach wpłynęła prośba o podjęcie interwencji w sprawie skandalicznie zaniedbanego psa. Po dotarciu pod wskazany adres, oczom wolontariuszy ukazał się obraz skrajnej nędzy i rozpaczy.
Czteroletni Pluto był okropnie wychudzony, na jego wątłym ciałku można było policzyć wszystkie żebra. Miał straszliwie skołtunioną i brudną sierść, która śmierdziała z daleka. Nigdzie wokół nie było widać budy ani jedzenia. Pies miał do wyboru jedynie stęchłą, zieloną wodę w misce. Ale najgorsze były uszy. Pluto miał na nich żywe rany, z których bez przerwy wciekała ropa.
Z relacji wolontariuszy OTOZ wynika, że właściciel nie widział żadnego problemu w stanie psa. Widział jedynie "problem w swojej sytuacji finansowej". Na szczęście pozwolił inspektorom zabrać zwierzę do weterynarza.
Skandaliczne zaniedbanie psa. Pluto miał żywe rany na uszach:
Pluto musi przejść skomplikowaną operację. Potrzebna pomoc darczyńców
U weterynarza Pluto zwrócił drewniane patyki do szaszłyków. Poza nimi w jego żołądku świeciła pustka. Wolontariusze podejrzewają, że biedna psina zjadła patyczki z głodu.
Okazało się, że konieczne jest badanie tomografem. Wykazało on, że Pluto cierpiał z powodu zaawansowanego, przewlekłego procesu zapalnego. Przypuszczalnie do zapalenia doszło z powodu infekcji. Jedyną szansą dla jego zdrowia jest skomplikowana operacja.
"Następnie czeka go długotrwała rekonwalescencja i antybiotykoterapia. Liczne kontrole i wizyty u weterynarza. Musi dojść do siebie, potrzebna będzie specjalistyczna karm, aby nabrał ciała oraz miejsce dla niego w hoteliku, który musimy opłacić" - piszą wolontariusze OTOZ Animals Gliwice.
Niestety, fundusze organizacji nie są wystarczające, by odpowiednio zająć się psem. Dlatego OTOZ Animals liczy na pomoc darczyńców. W sieci powstała zbiórka na leczenie Pluta. Jest dostępna TUTAJ.