4 grudnia 1947 r. (i później też, aż do 1989 r.) świętowano Dzień Górnika. Do Niwki (dopiero od 1953 r. wchodzącej w skład Sosnowca), przejechał sam prezydent Bolesław Bierut. Co go tu przygnało? – Na to pytanie trudno odpowiedzieć, natomiast powiadało się, że miało to być zadośćuczynienie dla miejscowych górników za nieszczęście jakie ich spotkało dziesięć miesięcy wcześniej. Trzeba bowiem wiedzieć, że na początku lutego 1947 r. w kopalni zginęło 25 górników. Było także inne wytłumaczenie, takie mianowicie, że Bierut po przerzuceniu go w 1943 r. z Moskwy do kraju przez kilka miesięcy ukrywał się w Niwce – odpowiada red. Ludwiczek (86 l.). O tym, że Bierut odwiedzi kopalnię, wiadomo było już od kilku dni. Władza ludowa nagłośniła tę wizytę. a placu kopalni i na ulicy wokół niej zgromadziło się mnóstwo ludzi. I chyba z inicjatywy osobistej, prywatnej, bo wówczas jeszcze nie przymuszano ludzi do udziału w różnych zgromadzeniach – wspomina nestor śląskich mediów.
Bierut (1892-1956) był dopiero od lutego 1947 r. prezydentem, jeszcze wtedy, Rzeczypospolitej Polski, a nieformalnie już Polski Ludowej. – Do kopalni w Niwce wraz z prezydentem przybyli przedstawiciele władz cywilnych i wojskowych oraz reprezentanci korpusu dyplomatycznego. Ci ostatni przybyli tu nie po to by oddawać cześć górnikom, ale po to by towarzyszyć prezydentowi. Wszyscy zjechali 130 metrów pod ziemię, gdzie w wybudowanej przed stu laty kaplicy świętej Barbary odbyło się nabożeństwo, które prowadził miejscowy proboszcz, ksiądz Franciszek Gola. Oznacza to, że uczestniczył w nim komunistyczny prezydent i działacz partyjny Bolesław Bierut, co w parę lat później byłoby już nie do pomyślenia. Co więcej, fakt ten upowszechniony został w prasie i nagłośniony w radio, a także zarejestrowany w Polskiej Kronice Filmowej upowszechnionej we wszystkich kinach...
Po październiku 1956 r. partyjni notable pojawiali się w kościołach. Oczywiście na pokaz, a nie z wewnętrznej potrzeby. – Osobiście, jako reporter Polskiej Agencji Prasowej byłem świadkiem takiego przypadku w 1958 r., na cmentarzu w Makoszowach, gdzie grzebano część spośród 72 górników, którzy zginęli w kopalni „Makoszowy”. Kondukt żałobny prowadził biskup, którego nazwiska nie pamiętam, za to dwie towarzyszące mu osoby doskonale. Z jednej strony duchownego podtrzymywał ówczesny wicepremier rządu PRL Piotr Jaroszewicz, z drugiej minister górnictwa Ryszard Nieszporek. Później już o podobnych przypadkach nie słyszałem – sumuje barbórkowe wspomnienia Czesław Ludwiczek. A kopalnia, którą odwiedził Bierut, została zlikwidowana w 1999, r. choć nieco wcześniej biskup sosnowiecki poświęcił nowy pokład przygotowany do fedrunku.