Nie wiedziała, że żyła z nią 20 lat, dopóki się nie przewróciła! Lekarze usunęli jej macicę, zostawili coś innego
Jak informuje serwis wiadomosci.interia.pl, 68-latka przez ponad 20 lat nosiła w swoim ciele igłę chirurgiczną o długości 3.2 cm. Jak to możliwe? Mimo że przez cały ten czas odczuwała ból, lekarze mieli bagatelizować problem, a żaden nie zlecił nawet przeprowadzenia prześwietlenia. Wszystko wyszło na jaw na początku 2021 r. Kobieta najpierw przewróciła się na cmentarzu w Dzień Babci, czyli 21 stycznia, a gdy trafiła do lekarza rodzinnego, ten podjął decyzję o przeprowadzeniu badania rentgenowskiego - igłę wykryto w tkankach miękkich miednicy, po czym została usunięta w sierpniu tego samego roku. Jak tam trafiła? W 1999 r. poszkodowana przeszła operację usunięcia macicy i to wtedy doszło do całego nieszczęścia. Nie dość, że kobieta żyła przez tyle lat z bólem, to w tym czasie groziły jej znacznie poważniejsze konsekwencje zdrowotne. 68-latka postanowiła domagać się odszkodowania, kontaktując się z katowickim adwokatem Leszekiem Krupankiem.
- Wiadomo, że nikt tej igły specjalnie nie zostawił, ale jest to wyraz niestaranności. W zespole operującym jest instrumentariuszka, której obowiązkiem jest potwierdzenie chirurgowi, że wszystkie narzędzia wróciły na stół. W tym również igły. To jest podstawowa procedura - mówi mężczyzna serwisowi wiadomosci.interia.pl.
Czytaj też: Będzin. 3-latek wpadł do rzeki! Po wyjęciu na brzeg nie oddychał
Jak informuje serwis wiadomosci.interia.pl, kobieta nie może jednak liczyć na finansową rekompensatę, bo takiej możliwości, w tym przypadku, nie dopuszcza polskie prawo. O ile 68-latka zmieściła się w terminie zgłoszenia roszczeń przed upływem 3 lat od ujawnienia znajdującej się w jej ciele igły, to dalsze działania zablokował inny przepis. Do szkody musiałoby dojść maksymalnie 10 lat wcześniej, bo powyżej tego okresu sprawa się przedawnia, tak jak to się stało tym razem.