Tajemnicza śmierć braci z Bielska-Białej. Na światło dzienne wychodzą nowe, szokujące fakty
Do tragicznego odkrycia doszło 4 listopada w jednym z domów przy ulic Karpackiej w Bielsku-Białej. Z pierwszych doniesień wynikało, że policjanci znaleźli ciała dwóch braci. Śledczy wykluczyli udział osób trzecich w tym zdarzeniu. Mężczyźni robili zakupy w pobliskim sklepie, gdy przestali się pojawiać, pracownicy sklepu powiadomili MOPS, a ten policję. Z relacji świadków wynikało, że mężczyźni mogli umrzeć z głodu.
Teraz na światło dzienne wychodzą zupełnie nowe i szokujące fakty. Jak informuje portal bielsko.biala.pl, przebieg zdarzeń był zupełnie inny, a policja nie potwierdza doniesień dotyczących zgonu mężczyzn.
Mężczyźni byli pod stałą opieką MOPSu i dzielnicowego, a gdy policjanci przyjechali na miejsce zdarzenia jeden z braci żył i to on wpuścił do mieszkania policję.
Jak informuje portal, jeden z sąsiadów regularnie przynosił braciom jedzenie. Seniorzy dostawali również opał.
- Gdy policjanci przyjechali na miejsce, jeden z mężczyzn wciąż żył. To on otworzył drzwi funkcjonariuszom. W trakcie czynności poczuł się gorzej i zasłabł. Policjanci przystąpili do reanimacji, ale niestety nie udało się przywrócić funkcji życiowych mężczyzny - cytuje asp. sztab. Katarzyna Chrobak z KMP w Bielsku-Białej, portal bielsko.biala.pl.
Sprawą zajęła się bielska prokuratura, która wszczęła postępowanie w tej sprawie. Prokurator zlecił także sekcję zwłok mężczyzn.
Do sprawy ustosunkował się także Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Bielsku-Białej. Jak tłumaczy jego dyrektorka, pracownicy socjalni w sierpniu bieżącego roku zostali poinformowani przez pracowników sklepu o trudnej sytuacji mężczyzn, którzy robili u nich zakupy. Do drzwi mieszkania przy ulicy Karpackiej zapukał pracownik socjalny, jednak starsi panowie mieli nie być zainteresowani żadną pomocą i nie chceili, by ktokolwiek ich "nachodził". Mimo to, pracownik socjalny z własnej inicjatywy miał odwiedzić braci 4 listopada, by sprawdzić czy mają opał. Jeden z braci zapewnił, że mają wszystko, czego potrzeba i nie wpuścił pracownika do domu, twierdząc, że jego brat śpi.
To miało zaniepokoić pracownika socjalnego, który ustalił w pobliskim sklepie, że jeden z mężczyzn nie był widziany w sklepie od dłuższego czasu. Dlatego o całej sytuacji poinformowano policję. Wbrew doniesieniom, drzwi do mieszkania mężczyzn nie były wyważane. Otworzył je jeden z braci, to wówczas policjanci mieli odkryć zwłoki drugiego staruszka.
Nazywano go "eleganckim mordercą", ale był jednym z najgroźniejszych polskich przestępców.
Posłuchaj historii Władysława Mazurkiewicza!
Listen to "Władysław Mazurkiewicz - Elegancki Morderca. ZŁO-Zbrodnia, Łowca, Ofiara" on Spreaker.