Ta wiadomość zelektryzowała Polskę. Wieczorem 24 stycznia 2012 r. policja w Sosnowcu (woj. śląskie) została postanowiona na nogi. Katarzyna W. zgłosiła porwanie jej córeczki. Miała zostać ogłuszona przez porywacza, a gdy się ocknęła, w wózku już nie było Madzi. Katarzyna W. udawała skrzywdzoną matkę. Rodzicom dziecka współczuła cała Polska. Trwały poszukiwania dziecka. Jednak 2 lutego Katarzyna W. wyznała, że Madzia nie żyje.
Ruszyło śledztwo dotyczące zabójstwa. Katarzyna W. dwa razy na krótko trafiała do aresztu. Raczej jednak przebywała na wolności i korzystała z uroków życia. Choć ciążył na niej zarzut zabójstwa, nie była zmartwiona. Jesienią 2012 r. Katarzyna W. zniknęła. Odnaleziono ją na Podlasiu. Wtedy po raz trzeci trafiła do aresztu. Została w nim aż do skazania. Wyrok - 25 lat więzienia.
Na cmentarzu przy ul. Smutnej, gdzie pochowano Madzię rzadko pojawia się ktoś z rodziny. Dziewczynkę upamiętnia tylko mała tabliczka na nagrobku. Wokół stoją wypalone znicze, zapewne postawione przed Bożym Narodzeniem i mały wieniec z napisem „spij aniołku”. Grobu dziewczynki nie odwiedza zbyt często ojciec Bartłomiej W. On od lat przebywa w Anglii. Także dziadkowie dziewczynki wyjechali z Polski.