Ojciec Kamilka szedł na czele białego marszu i płakał. Widok rozdziera serce
Minął miesiąc od śmierci brutalnie skatowanego przez ojczyma 8-letinego Kamilka z Częstochowy. 8 czerwca, dokładnie w miesięcznicę śmierci chłopca w Częstochowie odbył się biały marsz, upamiętniający Kamilka. Na jego czele szedł pan Artur, biologiczny ojciec chłopca - wraz ze swoją partnerką, a także jego przyrodnia siostra pani Magdalena.
Gdy na początku marszu rozległ się śmiech chłopca, emocje znowu puściły. Pan Artur i jego córka Magda, nie potrafili powstrzymać łez rozpaczy, poczucia niesprawiedliwości za okrutny los, który spotkał chłopca.
- Dziękuję wszystkim ludziom, którzy zgromadzili się pod sądem, pomóżcie mi odzyskać Fabianka – powiedział "Faktowi" Artur Topól. 7 lipca w częstochowskim sądzie ma się odbyć rozprawa podczas której sąd zdecyduje, o odebraniu praw rodzicielskich Magdalenie B., matce zakatowanego Kamilka.
Pan Artur odwiedza grób syna nawet dwa razy w ciągu dnia. - Kamilek śni mi się po nocach. Ciągle mam go przed oczami. Gdy siedział skulony i obolały na dywanie, gdy niosłem go na rękach do śmigłowca... –mówił "Faktowi".
Biała marsz rozpoczął się pod Sądem Okręgowym w Częstochowie i przeszedł do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, gdzie uczestniczy marszu zapalili znicze i zostawili zdjęcia z wizerunkiem chłopca, a na nich naklejki ""Nikt nie widział, nikt nie słyszał". Później kolumna marszu ruszyła pod szkołę chłopca i na koniec na cmentarz Kule w Częstochowie.