Kilka dni temu do Komendy Miejskiej Policji w Jastrzębiu Zdroju wszedł uśmiechnięty pan Janusz. Był w dobrej formie i wylewnie wyrażał wdzięczność policjantom, wręczając im też pisemne podziękowanie. Postronny obserwator nie postawił by nawet kasztanów na to, że mężczyzna raptem trzy miesiące wcześniej znalazł się o krok od śmierci...
Był 17 czerwca. Pan Janusz wędrował pod Klimczokiem. Gdy przewrócił się nieprzytomny, na pomoc ruszyli asp. Krzysztof Bączek i st. sierż. Joanna Głodek. Policjant zaczął masaż serca mężczyzny, jego koleżanka po fachu poprosiła postronnych obserwatorów o zawiadomienie pogotowia, a sama pobiegła po goprowców. Wkrótce na miejscu byli i goprowcy, i lekarz, wspólnymi siłami przywrócili krążenie zawałowcowi i śmigłowcem poleciał on do szpitala.
- Aspirant i starsza sierżant przeprowadzili profesjonalną akcję ratunkową. Ich działania utrzymały funkcje życiowe mojego organizmu aż do przybycia ratowników GOPR. Dzięki nim nie tylko żyję, ale i zachowałem zdrowie, nie ma u mnie jakichkolwiek skutków ubocznych wynikających z zatrzymania krążenia. Zawdzięczam to moralności, odwadze i człowieczeństwu, ale przede wszystkim wyszkoleniu podkomendnych - komplementował swych wybawców turysta przed komendantem jastrzębskiej policji podinsp. Tomaszem Hrynkiem.