6 maja mógł skończyć się tragicznie, gdyby pani Beata Szatanik, zwrotnicza z Czechowic-Dziedzic nie dostrzegła podłożonego pocisku moździerzowego na tory. Bystre oko kobiety i zdecydowane działanie, zapobiegły wysadzeniu torów kolejowych.
63-letni Tadeusz H., który podłożył pocisk na tory został tymczasowo aresztowany. Wcześniej usłyszał też zarzuty, za które grozi nawet 8 lat więzienia.
- Mężczyzna ma zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Złożył obszerne wyjaśnienia i częściowo przyznał się do winy. Mogę też dodać, że czyn został zakwalifikowany jako czyn o znaczeniu terrorystycznym - informuje zastępca prokuratora rejonowego w Pszczynie Artur Olechnowicz.
Pocisk pochodził z II Wojny Światowej, miał 20 cm. Strach pomyśleć, co stałoby się, gdyby rozpędzony pociąg najechał na niego.
- Informację o niebezpiecznym przedmiocie dostaliśmy od pracownika kolei, który kontrował stan torowiska. Na miejsce przybyli saperzy, którzy zabrali pocisk. Później przeprowadzili na poligonie próbę bojową tego granatu. Dowiodła ona, ze jego eksplozja mogła doprowadzić do poważnej katastrofy - informuje st. sierż. Sławomir Kocur, oficer prasowy policji w Bielsku-Białej.
Tym pracownikiem była Beata Szatanik. Ministerstwo Obrony Narodowej, poinformowało, że zwrotnicza z Czechowic-Dziedzic, zostanie odznaczona przez ministra.
- Beata Szatanik, zwrotnicza ze stacji Czechowice-Dziedzice, 6 maja br. podczas pełnienia obowiązków znalazła na torach niewybuch. O zdarzeniu natychmiast poinformowała dyżurnego ruchu. Dzięki jej postawie nie doszło do tragedii - poinformowało Ministerstwo Obrony Narodowej.
Polecany artykuł: