Pani Jolanta zaciągnęła pożyczkę na remont domu. Kobieta wzięła kwotę 25 000 zł. Jak mówi - wszystko po to, aby spłacić długi, wyremontować dach i wykonać kilka innych, mniejszych prac. – Pożyczkę, jak się potem okazało, zaciągnęłam od lichwiarzy – mówi pani Jolanta reporterom "Uwagi". Transakcja pożyczkowa odbyła się w kancelarii notarialnej. – Nie wiedzieliśmy, co podpisujemy. Cała wizyta u notariusza trwała 15 minut. Dokumenty były przygotowane już wcześniej, notariusz poprosił tylko o podpis. Wiedzieliśmy, że to umowa o pożyczkę, ale o tym, że jest w niej pełnomocnictwo do sprzedaży mojej nieruchomości, nie wiedzieliśmy – opowiada przed kamerami TVN pani Jolanta i przyznaje, że popełniła błąd, przesadnie ufając notariuszowi. – Notariusz nie odczytał nam aktu notarialnego, nie poinformował nas o zapisach – mówi kobieta.
Pani Jolanta straciła dom. Jej mąż popełnił samobójstwo
Pożyczka, którą zawarła kobieta to typ transakcji zawierany na 3 lub 6 miesięcy. Oprocentowanie wynosiło przeważnie 1 procent w skali dnia. Dzięki temu pożyczający popadali w długi, a gdy tylko spóźnili się z terminem spłaty, nawet o jeden dzień, lichwiarze sprzedawali ich nieruchomość, często tzw. podstawionym osobom.
Skutki wziętej pożyczki były tragiczne. Mąż pani Jolanty popełnił samobójstwo. – Po pół roku dokonano przeniesienia własności, sprzedano mój dom. Straszono mnie, musiałam uciekać z dziećmi z domu w tydzień – wspomina w "Uwadze" pani Jolanta. Kobieta została wręcz skazana na tułaczkę po Śląsku. Wynajmowała kolejne mieszkania. Po wielu latach od feralnej pożyczki, sąd uznał wreszcie, że sprzedany przez lichwiarzy dom to jej własność, a umowa podpisana u notariusza była nieważna. Niestety, pani Jolanta nie może wrócić do domu. Mężczyzna, który 14 lat temu kupił dom od lichwiarzy, nie ma zamiaru wyprowadzić się.
– Jestem prawowitym właścicielem tego domu, ale nie mogę do niego wejść. Takie mamy prawo w Polsce. On jest posiadaczem i ma prawo mnie nie wpuścić. Mówiłam mu, że straciłam ten dom za 25 tysięcy złotych, ale on mnie nie wpuszcza do środka – tłumaczyła kobieta.
Mężczyzna, który kupił dom od lichwiarzy, chce od pani Jolanty 400 tysięcy złotych za swoją wyprowadzkę. Teraz kobieta sądzi się z lokatorem.
Notariusz prowadzi kancelarię, choć ma prawie 100 zarzutów
Zastanawiająca jest też sytuacja notariusza, u którego pani Jolanta podpisała niekorzystną umowę. Notariusz jest oskarżony o prawie sto przestępstw, a sądy unieważniają czynności prawne, które miały miejsce w jego kancelarii notarialnej. Notariusz nadal jednak prowadzi kancelarię, choć prokuraturę o działaniach Ryszarda R. powiadomiły dziesiątki osób. Jak to możliwe?
– Sprawą tego notariusza zajmuje się od 10 lat, przez ten czas przewinęły się już dziesiątki poszkodowanych. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach sporządziła już dziesiątki pozwów, które doprowadziły do unieważnienia 51 aktów prawnych, sporządzonych przez tego notariusza – wylicza przed kamerami TVN Jacek Pańczyk z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Kiedy kilka lat temu prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko notariuszowi, Izba Notarialna w Katowicach wszczęła postępowanie dyscyplinarne. Zarzuty przedawniły się, więc postępowanie zostało zawieszone do czasu zakończenia sprawy w sądzie, a ta nadal się toczy. Po działaniach prokuratury udało się odzyskać kilkanaście nieruchomości. W jednej sprawie notariusz wypłacił odszkodowanie.
Są jednak też poszkodowani, jak np. rodzina państwa Klytów. Sąd uznał wszystkie czynności dokonane u notariusza za bezprawne. Jednocześnie sąd orzekł, że osoba kupująca ich dom, działała w dobrej wierze. Rodzinie pozostają starania o odszkodowanie od notariusza. Dom stracili.