Morderstwo, do którego doszło w Borowcach na Śląsku w nocy z 9 na 10 lipca 2021 r. wstrząsnęło całą Polską. Podejrzany Jacek Jaworek, wciąż jest na wolności. Choć wśród wielu hipotez jest również ta mówiąca o tym, że mógł popełnić samobójstwo, to Ci, którzy go znali, w nią nie wierzą. "Jak go znam, to nie jest taki typ człowieka, żeby krzywdę sobie zrobił – mówi pani Jadwiga (66 l.), najbliższa przyjaciółka zamordowanych Justyny i Janusza w rozmowie z Faktem. Mieszkańcy Borowców odchodzą od zmysłów, żyją w strachu, co jeszcze może się wydarzyć i mają nadzieję, że podejrzany o morderstwo swojej rodziny Jacek Jaworek w końcu zostanie schwytany. Jak mówią, "on czyta gazety, internet. On wie o nas wszystko".
CZYTAJ TEŻ: Borowce. Wstrząsająca relacja sąsiada Jacka Jaworka! Co doprowadziło do tragedii?
Krewna rodziny Jaworków przyznała, że, już wcześniej doszło do gróźb z jego strony. "Zanim zabił swoją rodzinę, mówił, że nas wszystkich powystrzela" - czytamy.
Policyjne patrole we wsi Borowce to już codzienność. Funkcjonariusze dyżurują tu każdego dnia. 13-letniemu synowi Justyny i Janusza, który ocalał, przydzielono ochronę. Gianni wyprowadził się ze wsi, w której doszło do zbrodni.
Policyjne poszukiwania trwają, kolejne dni upływają i rodzą się kolejne domysły na temat miejsca pobytu Jacka Jaworka. CZYTAJ WIĘCEJ: Gdzie jest Jacek Jaworek? Nowy ślad ws. mordu w Borowcach.