Zdjęcia ks. Adriana zostały skradzione z jego internetowych profili w mediach społecznościowych. Potem te fotografie pojawiły się w serwisach typu Tinder czy Badoo.
- Ludzie zaczęli nadsyłać do mnie wiadomości, że ktoś się podszywa - opowiada ks. Adrian. - Moje zdjęcia zostały wykorzystane, by się na różnych portalach uwiarygodnić. Moim zdaniem były też nieco zmodyfikowane - być może przy pomocy sztucznej inteligencji. Potem ten ktoś zaczął wypisywać jakieś niemoralne propozycje podczas prowadzenia internetowych transmisji. Tam jest prośba o nagie zdjęcia, prośba o spotkanie, jest też tam zgarnianie pieniędzy. Ten człowiek zachęcał, by przesyłać mu wpłaty. Gdy to zobaczyłem po raz pierwszy pomyślałem: "Co jest? To się nie dzieje naprawdę". Było to wszystko na strasznie niskim poziomie, żenujące i obrzydliwe - dodaje poszkodowany duchowny.
Wikary postanowił, że nie puści płazem działania streamera.
- Zgłosiłem to policji, przekazałem dowody, nie mam żalu, ale uważam, że kara za coś takiego powinna być. Ot, choćby wpłata na cele charytatywne - tłumaczy ksiądz. - Czy się go uda złapać, zobaczymy. Trzeba pamiętać, ze ten człowiek mógł wziąć zdjęcia jakiegoś może mniej znanego, rozpoznawalnego księdza i zrobić mu krzywdę, która być może nigdy by się nie wydała - zaznacza.
Duchowny z Rybnika o powiadomieniu policji napisał w internecie. Liczył na to, że udawacz się do niego zgłosi. - Zaproponowałem mu kontakt. Myślę, że dałoby się to wyjaśnić, a ja może wycofałbym zawiadomienie, ale on się nie odezwał - opowiada wikary.
Dlaczego patostreamer wybrał akurat ks. Adriana nie wiadomo. Duchowny zapewnił, że nie wie kto to może być i podkreśla, że nie posiada wrogów. Policja prowadzi dochodzenie w sprawie internetowego oszczercy, ale na razie funkcjonariusze odmówili jakichkolwiek informacji o jego postępach.