Scenariusz tego spotkania był prosty. Piast miał na swoim stadionie przy Okrzei od początku atakować, goście mieli się bronić. Tak wyglądała większość meczu. Ale to ekipa z Rygi zdobyła pierwszego gola. Podobnie jak w meczu z BATE znów fatalny błąd popełniła defensywa mistrzów Polski. W 22. minucie Marcin Pietrowski podawał do Frantiska Placha. Bramkarz gospodarzy nie był w stanie dojść do zbyt krótkiego podania. Piłkę przejął Roman Debelko. 25-letni Ukrainiec poszedł z futbolówką w stronę bramki, minął Placha i wpakował piłkę do siatki.
Podopieczni Waldemara Fornalika bili głową w mur. Uderzali często, z różnych pozycji, ale sytuacji stuprocentowych mieli jak na lekarstwo. Przez pewien czas goście mieli dobrze zorganizowaną grę w tyłach i w środku pola. Wreszcie po nieco ponad godzinie gry na boisku pojawił się Martin Konczkowski. To właśnie jego podanie wykorzystał Jakub Czerwiński, który w 66. minucie doprowadził do wyrównania, dając sygnał do ataku.
Niemal identycznie wyglądało drugie trafienie gospodarzy. Tym razem Tom Hataley zagrał futbolówkę z prawej flanki w pole karne, do piłki wyskoczył Jorge Felix i wpakował piłkę do siatki. Zaledwie trzy minuty później gliwiczanie znów ugodzili rywala. Po raz drugi na listę strzelców wpisał się Felix. Tym razem 27-letni Hiszpan wykorzystał płaskie podanie Kirkeskova z lewej flanki i z bliska pokonał bramkarza z Rygi.
Ale żeby nie było zbyt łatwo, Piast znów podał rękę rywalom. W 86. minucie Uros Korun chciał zgrać długie podanie głową do Placha. Zrobił to tak niefortunnie, że wpakował swojaka.
Piast wygrał 3:2, ale zrobił było to zwycięstwo z gatunku pyrrusowych. Zaliczka przed rewanżem jest, ale kibice spodziewali się łatwiejszej przeprawy. O dalszych losach mistrzów Polski w europejskich pucharach zadecyduje rewanżowy mecz za tydzień.