Pogrzeb Basi ze Świętochłowic rozpoczął się w sobotę o godz. 9.00. Msza żałobna odbyła się w kościele Matki Boskiej Różańcowej w Świętochłowicach. Tragicznie zmarłą kobietę żegnały tłumy. W świątyni i w jej obrębie zgromadziło się około 500 osób. Przypomnijmy, że Basia zginęła tydzień temu w Katowicach. W sobotę 31 lipca wracała ze swoim narzeczonym Łukaszem z dyskoteki. Na przystanku autobusowym wywiązała się bójka. Wszystko działo się tuż przed stojącym autobusem linii 910, prowadzonym przez Łukasza T. (31 l.). Basia wyskoczyła na ulicę i próbowała rozdzielić towarzystwo. Kierowca autobusu z kolei użył sygnały dźwiękowego, a po chwili wjechał w grupę osób. Wśród nich była Basia, która jako jedyna nie przeżyła zdarzenia. Jej ciało, które znalazło się pod kołami autobusu, wypadło kilkadziesiąt metrów dalej już za skrzyżowaniem z ulicą Stawową. Sprawca przebywa w areszcie. Grozi mu dożywocie.
Wiemy, ile widział Łukasz T., gdy rozjeżdżał 19-letnią Basię
Sobotnie uroczystości były najtrudniejsze dla Łukasza M., narzeczonego Basi, a także dla jej mamy. Pani Jolanta w pewnej chwili nie mogła wytrzymać w kościele. Emocję wzięły górę. W asyście dwóch kobiet opuściła świątynię. Miała nogi jak z waty. Z kolei Łukasz wyszedł z kościoła tonąc we łzach. Mężczyzna stracił ukochaną. Teraz sam będzie musiał wychować dwójkę ich wspólnych dzieci - Igorka i Elizę. Ksiądz, który prowadził mszę, podszedł do Łukasza i pocieszał mężczyznę. Położył dłoń na jego ramieniu. Łukasz był przy ukochanej w chwili śmierci. W sobotę odprowadził urnę z jej prochami na cmentarz. Nad grobem wykonał wyjątkowy gest - włożył pierścionek zaręczynowy do środka. Basia miała zostać jego żoną. Niestety, tragedia w Katowicach przerwała ich wspólną drogę.
Katowice. Autobus rozjechał 19-latkę. Co tam się stało? REKONSTRUKCJA