Grób Kamilka przykryło morze kwiatów. To co zrobiono ze zniczami jest niesamowite
W sobotę, 13 maja do Częstochowy przyjechali ludzie z całej Polski, by wraz z biologicznym ojcem, jego partnerką i rodzeństwem odprowadzić w ostatnią drogę 8-letniego Kamilka. Chłopiec był brutalnie maltretowany przez ojczyma. Kamilek zmarł w szpitalu po długiej walce. Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca, była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi. Lekarze wprowadzili Kamilka w śpiączkę farmakologiczną, by chłopiec nie czuł bólu.
Na cmentarzu Kule w Częstochowie pojawił się nieprzebrany tłum. Społeczeństwo nie potrafi się pogodzić z tragedią i złem, którego doświadczył Kamil. Podczas mszy pogrzebowej padły niezwykle poruszające słowa księdza.
- Nigdy nie spłacimy długu wobec Kamilka - zwrócił się do żałobników ksiądz. Wskazała także, że wszyscy staliśmy się rodziną Kamilka.
Na prośbę bliskich chłopczyka, każdy przyniósł ze sobą jedną białą różę i tylko jeden znicz. To wystarczyło, by grób chłopca spowiła kołderka z białych kwiatów. Kwiatów było tak dużo, że zgromadzeni na częstochowskim cmentarzu ludzie, postanowili znicze ustawić na sąsiednich grobach. To swego rodzaju "morze pamięci" o tym małym chłopcu.