Pogrzeb Kamilka z Częstochowy
Skatowanego przez ojczyma Kamilka żegnał tłum ludzi. W sobotę, o godz. 13.00 przy kaplicy na cmentarzu Kule w Częstochowie zgromadziły się setki osób. Na długo przed uroczystością trudno było wejść do świątyni, by spojrzeć na zdjęcia Kamilka, jego biała trumnę i piękny wieniec od taty, żony pana Artura i braciszka. Później było to już niemożliwe. Podczas mszy świętej padło wiele poruszających słów. Ksiądz uświadamiał wiernych, aby nie żyli nienawiścią wobec oprawcy Kamilka i innych osób, które zawiodły w jego sprawie. Mówił, że Bóg z pewnością z otwartymi ramionami przyjmie 8-latka u siebie. - Mamy jakiś dług zadośćuczynienia, za niewyobrażalne krzywdy, smutki, trudy, jakie w swoim dziecięcym życiu musiał znosić ten mały chłopiec - podkreślał przez całą mszę. Po uroczystości trumienka z ciałem Kamila została przeniesiona na miejsce spoczynku. Tłum się rozstąpił. Wszyscy poszli w jednym kierunku. Gdy dotarli na miejsce pochówku, wydarzyło się coś niezwykle wzruszającego.
Trumna Kamilka zjechała na dół. Balony poszybowały do góry
Ksiądz posypał trumnę Kamilka ziemią. Po chwili powoli została ona opuszczona w dół. Ciało 8-letniego Kamilka już na zawsze spoczęło w ziemi. gdy biała trumienka stopniowo osuwała się w ciemną otchłań, zgromadzony na cmentarzu Kule w Częstochowie tłum wypuścił białe i niebieskie balony do nieba. Trudno było powstrzymać w tym momencie łzy. Ta chwila z pewnością stanie się symbolem. Parę minut później tata Kamilka nie wytrzymał. Mężczyzna przykucnął przy dole, do którego opuszczono trumnę. Był zrozpaczony. Żona przytulała pana Artura. Zaraz za nim stało rodzeństwo Kamilka. Cała rodzina już na zawsze pożegnała 8-letniego chłopca.