A chory ten wyszedł sobie (26 marca) samowolnie z Oddziału Psychiatrycznego, będącego częścią Zagłębiowskiego Centrum Onkologii – Szpitala Specjalistycznego, na tzw. miasto samowolnie. Wieczorem policja otrzymała informację o silnie pobudzonym mężczyźnie biegającym i w samych tylko spodniach po parkingu hipermarketu przy ul. Katowickiej. Interweniował patrol. Policjanci wezwali karetkę pogotowia ratunkowego. Ustalili, że ów mężczyzna jest pacjentem psychiatryka. Zdecydowali razem z ratownikami go odwiozą. I tu się zaczęły problemy w finale skutkujące tym, że policja zawiadomi prokuraturę. Ale po kolei, oddajmy głos policjantom...
„Lekarz odmówił przyjęcia, twierdząc, że człowiek ten miał wcześniej gorączkę. Pomimo tego, że ratownicy zmierzyli temperaturę, która nie odbiegała od normy, lekarz nie zgodził się na jego przyjęcie. Karetka z pacjentem i towarzyszącym jej radiowozem skierowała się na oddział ratunkowy dąbrowskiego szpitala, gdzie ponownie zbadano mężczyznę, nie potwierdzając podwyższonej temperatury, czy innych objawów zakażenia. Gdy z pacjentem powrócono do szpitala psychiatrycznego w Dąbrowie, zastano zamkniętą bramę wjazdową i drzwi, których nikt nie otwierał”.
Koordynator SOR Szpitala Specjalistycznego usiłował dodzwonić się do Oddziału Psychiatrycznego. Ostatecznie zdecydował, że pacjenta należy przewieźć do innego szpitala psychiatrycznego, skoro w dąbrowskim nie można go umieścić. Wskazał nawet taki. Pojawił się problem, bo ten szpital akurat miał osobę z podejrzeniem COVID-19, więc wstrzymał przyjęcia innych pacjentów. Ostatecznie, ale po trzech godzinach rozmaitych interwencji, pacjent został przyjęty do lecznicy, z której uciekł. Zdarzenie to weźmie pod lupę prokuratura. Nie należy więc wyciągać przedwczesnych wniosków.
Polecany artykuł: