Profesor Leszek Miszczyk (56 l.) był wybitnym specjalistą. Przez lata pracował dla Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie. Był kierownikiem Zakładu Radioterapii - największej i najnowocześniejszej tego typu jednostki w Polsce i jednej z największych w Europie. W 2016 roku przez kilka miesięcy pełnił funkcję dyrektora gliwickiego centrum onkologii. Karierę wybitnego lekarze przerwał tragiczny wypadek, do jakiego doszło we wtorek 11 maja na drodze krajowej nr 88 w Gliwicach. Prowadzony przez Miszczyka motocykl terenowy enduro wpadł pod samochód marki toyota. Niestety, życia wybitnego lekarza nie udało się uratować.
Gliwice. Tak zginął prof. Leszek Miszczyk. Ten błąd kosztował go życie [REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ]
Prof. Leszek Miszczyk pomógł wielu pacjentom. Wdzięczność widać w komentarzach i wpisach w mediach społecznościowych. Córka jednej z pacjentek zmarłego onkologa umieściła na Facebooku wzruszający opis walki jej mamy z chorobą. Prof. Miszczyk walczył o to, by kobieta jak najdłużej mogła przebywać z bliskimi. - Kiedy inni onkolodzy skreślili moją Mamę twierdząc, że nie ma dla niej już żadnych szans, bo możliwości leczenia się wyczerpały, Profesor podjął walkę o Jej życie i zdrowie, choć uprzedzał, że będzie ona mocno nierówna. Przegraliśmy ją, to fakt, ale też ukradliśmy parę miesięcy. I za to jestem wdzięczna Profesorowi. Niezmiennie od 14 lat - napisała pani Agnieszka. - Jego śmierć to ogromna strata dla medycyny, a przede wszystkim dla chorych onkologicznie - dodała. W komentarzu dodała, że profesor Miszczyk był niezwykle sympatycznym człowiekiem z dobrą energią.