Wybuch gazu w Tychach to nie był przypadek?
Całe Tychy, a także mieszkańcy regionu nie mogą otrząsnąć się po wybuchu gazu w jednym z bloków przy ulicy Darwina. Wybuch nastąpił 1 kwietnia, w jednym z mieszkań. Siła była tak duża, że wyrzuciła z budynku Szymona L., to właśnie mieszkaniu jego siostry na parterze, w którym mieszkał, doszło do wybuchu.
W wyniku wybuchu rannych oprócz Szymona zostało jeszcze 6 osób, w tym dwoje dzieci. Najciężej ranny jest 27-letni Szymon L.. Mężczyzna poważnymi obrażeniami i poparzeniami 80 procent powierzchni ciała trafił do szpitala, gdzie walczy o życie.
Pozostali doznali niegroźnych urazów. Niestety, wiadomo, że mieszkańcy bloku, który ucierpiał w wybuchu, nie wrócą szybko do swoich domów.
Co wydarzyło się tak naprawdę w mieszkaniu na parterze? Cały blok podłączony jest do sieci gazowej. Śledczy przyjęli dwie możliwości. Jak podaje "Fakt", na miejscu przeprowadzono oględziny. Zrobił to zarówno prokurator jak i biegły z zakresu gazownictwa i pożarnictwa. Zabezpieczono także kuchenkę gazową, która będzie przedmiotem badań biegłych. Jak podkreśla prokurator Maria Paszek, szefowa Prokuratury Rejonowej w Tychach, pod uwagę brane są dwie wersję - nieszczęśliwy wypadek i celowe działanie.
Polecany artykuł: