Dopalaczami w ostatnich tygodniach w naszym województwie zatruło się ponad 600 osób. Dlatego stowarzyszenie Ostra Zieleń Śląsk zorganizowało w piątek marsz przeciwko dopalaczom w centrum Katowic. Protestujący przeszli z placu Sejmu Śląskiego na ul. Plebiscytową, gdzie działa sklep z tzw.śmiesznymi rzeczami. Problem w tym, że w manifestacji wzięły udział tylko 4 osoby. Choć wcześniej na Facebooku udział zadeklarowało 157 uczestników. Organizatorzy przyznają, że byli zastraszani.
- Jeśli chodzi o frekwencję, to wydaje mi się, że ludzie się boją, boją się mafii dopalaczy. Ja już dostałam pogróżki mejlem i telefonicznie, że dopalacze mnie zniszczą, zanim ja zniszczę dopalacze - mówi Alicja Dobija, ze stowarzyszenia Ostra Zieleń Śląsk.
Jak zaznacza, obecnie w Polsce to najistotniejszy problem, bo umierają młodzi ludzie. - Ja chodzę i inwigiluje te sklepy, patrzę jak wygląda sytuacja. Widzę jak młodzi ludzie dobijają się do tego sklepu, bo są już tak bardzo uzależnieni - dodaje.
Ale na placu Sejmu Sląskiego znalazł się również jeden zwolennik dopalaczy. Jego zdaniem, powinny być sprzedawane w aptekach. - Państwo nie powinno ingerować w to, co obywatel może brać - zaznacza pan Michał. Dodaje, że przyczyną ostatnich zatruć była delegalizacja pewnych substancji, co doprowadziło do wprowadzenia na rynek nowych, nieznanych.
Jak rozwiązać problem dopalaczy. Zalegalizować a może całkowicie zabronić? Jakie jest Wasze zdanie. Podzielcie się w komentarzach.