Ania Jałowiczor zaginęła 24 stycznia 1995 r. Dziewczynka wracała ze szkolnej zabawy karnawałowej w szkole podstawowej w Simoradzu. Dziesięciolatka mieszkała ze swoimi dziadkami oraz bratem Dominikiem. Ich rodzice przebywali we Francji, gdzie oboje pracowali. Chcieli zebrać środki, by wybudować dom. Ania miała do domostwa dziadków niecały kilometr. W czasie jej powrotu wydarzyło się coś, czego mimo upływu lat nadal nie udało się wyjaśnić. 10-latka zaginęła w tajemniczych okolicznościach.
Zaginięcie Ani Jałowiczor. Jak i kiedy do niego doszło?
Sprawę opisuje ze szczegółami kanał Polskie Archiwum X w seriwisie Youtube. Ania była w szkole w Simoradzu nowa. Jej mama, pani Krystyna, rzuciła pracę w wytwórni filmów rysunkowych w Bielsku-Białej. Pojechała do męża, który od 5 lat pracował we Francji. Nie chcieli już mieszkać w Andrychowie, gdzie mieli tylko dwa pokoje. Planowali zbudować dom. Posłali dzieci do dziadków w Simoradzu. Ania zaczęła od czwartej klasy. Dzieci w jej wieku oraz dwa młodsze roczniki uczestniczyły w tradycyjnej zabawie karnawałowej. Dyrekcja podjęła jednak decyzję, że tym razem czwartoklasiści będą się bawili ze starszymi rocznikami. Impreza została zaplanowana na wtorek, 24 stycznia 1995 roku.
Nie wiadomo, jak Ania bawiła się na balu. Relacje co do tej kwestii są różne. Pewne jest, że opuściła szkołę około godz. 20.00. Rodzice jej koleżanki zaproponowali, że podwiozą ją do domu. Ania powiedziała, że zaczeka na babcię. Jednak chwile potem razem z kolegą przeszła w kierunku domu około 100 metrów. Potem podziękowała mu mówiąc: "Dalej pójdzie sama".
Beżowy fiat lub łada na bielskich numerach. Czy auto miało związek z zaginięciem Ani?
10-latka nie pojawiła się w domu. Zaniepokojona babcia skontaktowała się z koleżanką dziewczynki, z którą Ania miała wrócić. O sprawie dowiedziała się sołtys wsi. Kobieta mówiła o tym, że około godz. 20.00, czyli wkrótce po wyjściu Ani, słyszała krzyk dziecka, a potem zatrzaskujące się drzwi. Ujrzała beżowy samochód z rejestracją zaczynającą się na literę B (samochód pochodził ze "starego" województwa bielskiego). Miał to być fiat 125 p bądź łada. Niestety, nigdy nie udało się zweryfikować tej informacji. Minęło 28 lat od tego zdarzenia. Sprawa nie została nadal wyjaśniona.
Przełom w sprawie Ani Jałowiczor?
Kilka dni temu pisaliśmy o tym, że w sprawie Ani Jałowiczor może być przełom! Dominik Jałowiczor, brat zaginionej poinformował, że dzięki rozpowszechnionej akcji informacyjnej pojawiło się kilka nowych wątków, które mogą doprowadzić śledczych i rodzinę do prawdy w sprawie zaginięcia dziewczynki. – Informator powiedział, że prawie 30 lat bił się z myślami i poczuciem winy - mówi o człowieku, który wie coś o sprawie pan Dominik. Wedle Interii świadek miał przekazać, że ciało Ani zostało ukryte nieopodal miejsca jej zaginięcia. Miał również wskazać domniemanego sprawcę zbrodni. Brat Ani Jałowiczor określa relację informatora jako "silny i spójny sygnał". Mężczyzna nadal zbiera środki, które mają pomóc w poznaniu prawdy o zaginionej 10-latce.
Policja o nowym wątku w sprawie Ani Jałowiczor
Redakcja TVN 24 zapytała funkcjonariuszy z biura prasowego katowickiej komendy wojewódzkiej o nowe informacje pojawiające się w sprawie zaginięcia 10-letniej Ani Jałowiczor. - Powyższa wiedza znana jest policjantom śląskiego Archiwum X i realizowane są czynności zmierzające do jej weryfikacji - poinformowała policja. Jednocześnie podano, że szczegóły prowadzonych działań nie będą podawane ze względu na dobro śledztwa. Mundurowi stwierdzają jednocześnie, że nazywanie nowych informacji w tej sprawie przełomem jest "przedwczesne i nie posiada umocowania w bieżącym stanie faktycznym". Przyznają, że zależy im na rozwiązaniu zagadki sprzed blisko 30 lat.