– Dwóch karlusów do noszenia nagłośnienia, ino gibko! – apelował głośno do zebrany na Placu Wolności „spiker” tego marszu, Peter Langer. W tłumie oczekujących pełen przekrój wiekowy. Od bajtli (chłopców) z podstawówki po mocno dojrzałe w wieku omy (babcie) w ludowych, śląskich strojach. Przyszło kilku polityków. Jest aktualny europoseł z Wiosny Łukasz Kohut, jest były eurodeputowany Marek Plura, i b. członek poprzedniego zarządu województwa Henryk Mercik. Jest zdjęcie, bez twarzy, obecnego marszałka śląskiego Jakuba Chełstowskiego, który miał pięć lat temu iść w pochodzie z regionalistami. Nie widać chętnych, by ktoś w dziurę wsadził swoją twarz. Oczywiście jest orkiestra dęta, są kramy z regionalnymi bibelotami w rodzaju trykotów z napisami „Śluns to mój heimat”, „Nie nerwuj Hanysa”. Są flagi śląskie i znaczki z logiem Śląskiej Partii Regionalnej. Tej, która srogo przegrała w ostatnich wyborach samorządowych. Nastrój pikniku.
Jerzy Gorzelik, lider Partii i współzałożyciel RAŚ, o którym to Jarosław Kaczyński swego czasu niebezpośrednio mówił, że jest to środowisko prezentujące „ukrytą opcję niemiecką”, jest oblegany przez dziennikarzy. Peter Langer wciąż go wywołuje, a Jorg (Jerzy) nie ma czasu by podejść do spikera, bo wciąż wypowiada się do mediów. Przypomina, że 15 lipca będzie rocznica, gdy w 1920 r. powstało Autonomiczne Województwo Śląskie. – Istniało do 1939 i zostało zniesione bezprawnie dekretem w 1945 r. Wtedy mieliśmy własny Sejm i Śląski Skarb. Państwo zachowało tylko dwie kompetencje: ustawodawstwo polityki zagranicznej i obronę terytorialną. Województwo zachowywało 60 proc. podatków, reszta szła do Skarbu Państwa – wyjaśnia przewodniczący Gorzelik. Spiker Langer, który z pomocnikiem mają zachęcać maszerujących do wznoszenia haseł, przez megafon instruuje, co i jak. Wszystko po cztery razy ma być powtarzane. „Autonomia to nie skrajność, autonomia to normalność”, „Pójdźcie z nami, z autonomistami”, „Godkę ślunską mamy, my heimatu nie oddamy”... To jedne z wielu haseł tegorocznego marszu.
12:05. Marsz ruszył. Kolumna rozciągnęła się na długości kilkuset metrów. Na czele 100-metrowej długości flaga. Maszerujący idą pod Śląski Urząd Wojewódzki. Tam, ze sceny, przemawiają liderzy Ruchu. A potem zaczyna się piknik. Kiełbaski (po 10 zł), krupnioki (po 8 zł) i piwko (po 6 zł). Gorzelik podkreśla, że wszyscy maszerujący „ściepnęli” się na jego organizację. 11,5 tys. zł zebrano z datków, do 15 tys. dołożyły Ruch i Partia. – Kiedyś to mieliśmy na Placu Sejmu zespoły, było SBB, Oberschliesien. To jednak kosztuje, więc w tym roku jest skromniej – puentuje lider Ruchu Autonomii Śląska.