To był czas, gdy DŻUMA, zwana czarną śmiercią lub morową zarazą rozprzestrzeniała się po Półwyspie Apenińskim i zagroziła Republice Wenecji, w owym czasie było to niepodległe państwo i lokalne mocarstwo morskie. Medycy stwierdzili, że dobrze będzie, jeśli zamknie się granice Wenecji przed przybyszami z zewnątrz na czterdzieści dni, po włosku: quaranta giorni. Oprócz kwarantanny Wenecjanie zastosowali to, co dziś leży u podstaw współczesnej epidemiologii. Prowadzili kontrole, izolowali chorych na wyspach i nosili ochronną odzież. Dzięki takim krokom udało się ograniczyć skutki dżumy do minimum. W innych miastach włoskich czarna śmierć zabierała co najmniej 25 proc. populacji, a w Wenecji te zgony był wręcz marginalne. Z czasem ta praktyka została upowszechniona, ograniczając śmiertelność wynikająca z zachorowania na morową zarazę. Dziś dżuma jest uleczalna dzięki podawanym pozajelitowo antybiotykom. Jeśli jest nie leczona, to chory ma 20 proc. szans, że przeżyje chorobę.
Jednak historycznie rzecz biorąc kwarantannę, a ściślej odosobnienie, prowadzi się od zamierzchłych, nie wykazanych w źródłach czasów. Chodzi o postępowanie wobec trędowatych. Izolowano ich w leprozoriach (lepra – z łaciny: trąd). Trąd, jak dżuma, był utrapieniem szczególnie w średniowieczu. Jednak leprozoria zakładano w Egipcie faraonów i czasach Imperium Romanum. Takie miejsca izolacji w świeci nadal są prowadzone, bo trąd, choć nie jest już plagą, to nadal jest występuje w niektórych częściach świata, w 21 państwach. W Polsce ostatnią kwarantannę (nie taką antykoronawirusową, na 14 dni, w domu) zarządzono w 1963 r. we Wrocławiu. Wówczas stwierdzono tu zachorowania na ospę prawdziwą,zwaną też czarną. Zachorowało 99 osób, z których siedem zmarło. Najmłodszy pacjent miał 5 miesięcy, najstarszy zaś 83 lata. Chorzy zostali odcięci od świata w ściśle strzeżonym odosobnieniu, a Wrocław na kilka tygodni został otoczony kordonem sanitarnym. Do miasta, podobnie jak dziś w Mediolanie, wjazdy i wyjazdy były kontrolowane.
Polecany artykuł: