Wzrost cen, inflacja, nowy podatek, kolejne opłaty - ileż można już tego wszystkiego słuchać. Macie dość? Niestety, nie mamy dobrych informacji. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie czeka nas kolejna podwyżka prądu, a jeśli w górę idzie energia, to cała reszta także. Dodatkowo kieszenie Polaków wykańcza inflacja - koszyk dóbr, które możemy kupić za tę samą kwotę, jest coraz biedniejszy. Jednym z symboli wzrostu cen na wszystkich polach są paragony za paliwo na stacjach. Jego cena zbliża się już do sześciu złotych i jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to tyle będzie trzeba zapłacić za litr już regularnie. Wpływ na to, ile wydajemy na zatankowanie auta mają m.in. opłaty emisyjne, ceny za baryłkę na rynkach na świecie oraz podatki. O tym, jak drogo jest na stacji paliw, przekonał się radny z Częstochowy. Sebastian Trzeszkowski pokazał dwa paragony z tego i zeszłego roku. Różnica jest naprawdę ogromna! W 2020 roku Trzeszkowski płacił 4,11 złotego za litr. Za jedno tankowanie wyszło mu niespełna 223 złote. Kiedy rok później zatankował taką samą ilość, wydał aż 300 złotych! Cena za litr wyniosła bowiem 5,72 zł.
Polecany artykuł:
- Nie wiem z czym mój Kolega Radny ma problem... Ja dzisiaj zatankowałem samochód za 100zł w czasie o 30% krótszym niż roku temu. Ile to oszczędności, jest więcej czasu do kontemplacji - napisał żartobliwie Michał Misiaczek, radny z Bytomia. - Nie wiem czy się cieszyć czy płakać ale ceny wzrostu paliw za litr są przerażające w ostatnim tygodniu albo tygodniach cena wzrosła do takich sum że jest to niewyobrażalne żeby za diesla olej napędowy płacić na niektórych stacjach już ponad 6 zł i to jest troszeczkę przesada. Ja nie chcę wiedzieć, co za kilka miesięcy może stać się z cenami paliw, ludzie powinni wyjść na ulicę i protestować. Boże to jest chore - skarży się jeden z komentujących.