Na powierzchnie przetransportowano ostatniego górnika po zapaleniu się metanu
Ratownicy dotarli do najciężej rannego górnika z kopalni Knurów-Szczygłowice po zapaleniu się metanu 850 metrów pod ziemią. Jego stan jest ciężki, ma poparzone 70 procent ciała. Udało się go przetransportować na powierzchnię po godz. 13. Śmigłowcem LPR został zabrany do szpitala.
Przed kopalnią, w której doszło do wypadku - pojawili się górnicy i rodziny rannych. Wśród nich jest pan Janusz - brat górnika, którego wydobyto na powierzchnię jako ostatniego.
Czytaj także: Nowe informacje po zapaleniu się metanu w kopalni Knurów-Szczygłowice. Kilkunastu poszkodowanych
- Byłem na kopalni się dowiedzieć, co z bratem, ale nic nie wiadomo. Cała rodzina się martwi - mówi wyraźnie poruszony mężczyzna.
Pod kopalnią zebrali się również emerytowani górnicy. - Jesteśmy tutaj, bo pracują tutaj nasi znajomi i koledzy. To po prostu solidarność z nimi - mówi jeden z emerytowanych górników.
W wyniku zapalenia się metanu rannych zostało 16-stu górników. Najciężej poparzeni trafili do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Część rannych zostanie też przetransportowanych samolotem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Warszawy z Pyrzowic.
Poszkodowani górnicy mają głównie poparzenia, ale także urazy rąk, nóg i potłuczenia.
Łukasz Pach, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach przekazał, że w działania ratownicze zaangażowano 12 zastępów ratownictwa medycznego oraz trzy śmigłowce LPR.
Wiceprezes JSW ds. technicznych i operacyjnych Adam Rozmus poinformował, że z rejonu zagrożenia ewakuowano w sumie 44 górników.
- Ze wstępnych informacji - mówimy o zapaleniu metanu, natomiast w pewnej odległości od pracującej maszyny. (...) Obserwując monitoring sieci wentylacji w tym rejonie, widzimy podniesiony poziom tlenku węgla, który może świadczyć o sytuacji pożarowej - wyjaśnił Rozmus.
Część górników trafiło do CLO w Siemianowicach Śląskich
Siedmiu górników z kopalni Knurów-Szczygłowice, ruch Szczygłowice trafiła do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Oni mają
- Stan wszystkich jest bardzo ciężki. Dwóch górników jest już na OIOM-ie, jeszcze czekamy na transport dwóch górników. Więcej o stanie zdrowia nie możemy powiedzieć - przekazał podczas konferencji prasowej Mariusz Nowak, dyrektor Centrum Zarządzania Oparzeń w Siemianowicach-Śląskich.
Jak przekazała dyrektor ds. medycznych szpitala Karolina Ziółkowska, górnicy, którzy trafili do CLO, mają poparzenia drugiego i trzeciego stopnia. W zależności od pacjenta od 35 proc. do nawet 85 proc. poparzonej powierzchni ciała, z oparzeniem dróg oddechowych. Cały czas trwa diagnostyka.
Najciężej ranny górnik z poparzeniami 80 proc. powierzchni ciała został przetransportowany śmigłowcem do Krakowa, jego stan określany jest jako ciężki. Możliwe, że mężczyzna doznał również poparzenia górnych dróg oddechowych.
- Mężczyzna miał początkowo zostać przetransportowany do szpitala w Warszawie, jednak już w powietrzu zapadła decyzja o transporcie do Krakowa - mówi Łukasz Pach, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, w rozmowie z Super Expressem.