W sobotę (12 października) do dyżurnego chorzowskiej komendy policji zadzwonił mężczyzna i poinformował, że zatrzymał kierowcę osobowego Opla, który nie dość, że wymusił na nim pierwszeństwo, to jest mocno nietrzeźwy. Nim do tego doszło pijak jeździł zygzakiem po ul. Kościuszki. Gdy na miejsce przyjechała policja, okazało się, że kierowca jest tak pijany, że nie wiedział, co zrobił i nie miał pojęcia, skąd się wziął na ulicy… jego samochód! Wysilił jednak intelekt i podał numer telefonu do swojej partnerki. Mógł wylądować w izbie wytrzeźwień lub mógł go ktoś zabrać.
Kobieta szybko zjawiła się po lubego. Była bardzo zdziwiona, że policjanci „czepiają” się jej faceta. „Przecież nic takiego się nie stało!” – mówiła policjantom jak najbardziej serio. A tak na serio to jazda po pijaku skończy się dla młodego kierowcy (miał prawo jazdy od dwóch tygodni!) poważnymi konsekwencjami: grozi mu do 2 lat pozbawienia wolności, wysoka wysoka grzywna oraz zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi przez kilka ładnych lat. 36-latek nie podziękował ratownikowi, że swoją interwencją uchronił go od znacznie większych kłopotów.