O sytuacji pana Mariusza i jego żony Izabeli pisaliśmy kilka dni temu. Rudzianin, na co dzień pracujący w kopalni KWK Bielszowice w Rudzie Śląskiej, dowiedział się 12 lipca, że jest zakażony koronawirusem. Konieczna była kwarantanna. Państwo Ośliźniok postanowili na ten czas umieścić dzieci u dziadków. Sami zostali w izolacji w domu. Pan Mariusz miał wykonanych kilka testów na obecność koronawirusa. Pierwsze wskazywały, że jest zakażony. Potem jeden z testów stwierdzał wynik negatywny, ale wynik następnego był... pozytywny. Sytuacja była co najmniej absurdalna, bowiem górnik nie mógł zarazić się koronawirusem w domowej izolatce! Mariusz szukał pomocy u wielu instytucji. Dzwonił i pisał do sanepidu, ale bezskutecznie. Z pomocą przyszły media. Sprawa rodziny z Rudy Śląskiej, którą opisaliśmy na naszym portalu, odbiła się szerokim echem.
Na szczęście wszystko zakończyło się pomyślnie. Po ponad 40 dniach kwarantanny Mariusz wraz z małżonką opuścili kwarantannę. - Pozdrawiamy z wolności! Jednocześnie informujemy, ze będziemy walczyć na drodze sądowej z instytucjami, które nam zgotowały taki los - zapowiedział Mariusz na Facebooku, dziękując wszystkim osobom, które zaangażowały się w jego sprawie.
Niestety, takich przypadków jest więcej. W ostatnich dniach pisaliśmy o bulwersującej sprawie pani Klaudii, również mieszkance Rudy Śląskiej, która wraz z synkiem spędziła już blisko 50 dni na kwarantannie. Jak mówił w rozmowie z nami wiceprezydent miasta Krzysztof Mejer, takich historii jest niestety jeszcze więcej. Jeśli również Wy znacie podobne historie lub sami jesteście ofiarami podobnych absurdów, napiszcie do nas na adres [email protected] lub [email protected].
Polecany artykuł: