Ostatnie miesiące to prawdziwa wojna z COVID-19. Ks. Wojciech Grzesiak toczy ją na pierwszej linii. Jest ratownikiem medycznym w pogotowiu ratunkowym. – Jesteśmy duchownymi katolickimi, ale nie utrzymujemy się z kapłaństwa – tłumaczy ks. Grzesiak. – Dwa dni temu mieliśmy cztery wezwania w nocy, starsi ludzie z wynikiem pozytywnym. Wydaje im się, że się duszą, zaczynają się bać. To już jest syndrom psychiczny. Dzwonią, okazuje się po badaniu, że saturacja jest idealna. Wtedy pacjenta uspokajam, mówię, żeby się obserwował i zostawiamy go w domu – dodaje ksiądz-ratownik.
Ratownik nie ukrywa przed pacjentami, że jest duchownym. – Zawsze noszę przy sobie oleje święte, pytam, czy udzielić namaszczenia, absolucji. Dla ludzi jest to ukojenie. Dziękuję też Bogu, że na moim dyżurze nikt nie umarł w karetce – opowiada kapłan.