24 marca 2020 roku na wylotówce z Rybnika pijany kierowca, były żużlowiec Rafał Sz., wyprzedzał inne auto z dużą prędkością. Nie zauważył, że z naprzeciwka jedzie Beata. Czołowe zderzenie, kierowca ucieka z miejsca wypadku. Złapali go niedługo później. Miał ponad 2 promile alkoholu we krwi. "Prawie zabił mi dziecko, a na pewno odebrał jej życie, jakie do tej pory miała", tak o koszmarnym wypadku pisze ojciec pani Beaty pochodzącej z Rudnika, która ucierpiała po czołowym zderzeniu z samochodem sprawcy. Kobieta jechała odebrać córeczkę, ale do niej nie dotarła. Dziś walczy o powrót do normalności, została okaleczona na całe życie. Przed sądem ruszył proces Rafała Sz., na którym ustosunkował się on do całego zdarzenia. Szczegóły poniżej.
Rafał Sz. przyznał się do tego, co się stało. Wyjaśniał jednak, że nie pamięta okoliczności wypadku. Miał być zbyt pijany. Jak pisze "Dziennik Zachodni", wypadek miał miejsce na ulicy Raciborskiej, gdzie panuje ograniczenie do 50 kilometrów na godzinę. W śledztwie ustalono, że sprawca pędził dwa razy tyle. Rafał Sz. miał jechać około 102 kilometry na godzinę, a Beata - zgodnie z przepisami - 44 km/h. "W sądzie sprawca wyraził skruchę, zapewnił, że gdy tylko wyjdzie z aresztu będzie pracował, a pieniądze przeznaczał na rehabilitację ofiary. Jego adwokat chciał, by sąd zwolnił go z aresztu, ale sąd nie wyraził na to zgody", relacjonuje "DZ". Rafałowi Sz. grozi do 15 lat więzienia. Kolejna rozprawa odbędzie się 5 sierpnia.