W sobotę ok. godziny jedenastej 41-letni mężczyzna napadł na jubilera znajdującego się na rybnickim rynku. To prawdziwa opaczność Boża, że strażacy zostali wezwani na interwencje do bazyliki. Gdyby nie to niewiadomo jak skończyłaby się cała historia.
- W sobotę podczas powrotu z interwencji w Bazylice św. Antoniego Padewskiego, przejeżdżając w okolicy ulicy Chrobrego, na skwerze przy Urzędzie Miasta zauważyliśmy dwóch szarpiących się mężczyzn. Jeden z nich zaczął uciekać, drugi z mężczyzn krzyknął, że ucieka złodziej. Strażacy bez chwili wahania udali się za nim w pościg. Jednemu z nich udało się dognić mężczyznę i go obezwładnić. Okazało się, że chwilę wcześniej mężczyzna ukradł biżuterię w pobliskim sklepie jubilerskim. Mężczyznę przekazano patrolowi policji, który przyjechał na miejsce. Udało się złapać złodzieja i odzyskać skradzione kosztowności. - mówi Bogusław Łabędzki Rzecznik Prasowy Komendy Miejskiej PSP w Rybniku.
Aspirant Andrzej Jaros /27l/ rzucił się w pościg za złodziejaszkiem, nie było to łatwe, mając na sobie cały ekwipunek strażaka. Same buty ważą około trzech kilogramów, a cały strój łącznie kilkanaście kilogramów. Po przebiegnięciu 150 metrów dopadł rabusia.
Zuchwały rabuś był nietrzeźwy, w wydychanym powietrzu stwierdzono dwa promile alkoholu. Gdy tylko wytrzeźwieje usłyszy zarzuty. Za ten czyn grozi mu do 5 lat więzienia.