Jak to wpłynie na środowisko?

Rzeka Brynica zanieczyszczona chemikaliami z pożaru w Siemianowicach. Mieszkańcy skarżą się na odór

Chemikalia spływające z wodą w trakcie gaszenia pożaru w Siemianowicach Śląskich, to w tej chwili największy problem. Chemikalia trafiły najpierw do rowu Michałkowickiego i stamtąd spłynęły do rzeki Brynicy. Strażacy ustawili tamy na rzece by zapobiec rozprzestrzenianiu się chemikaliów. Jakoś powietrza nie budzi zastrzeżeń, jednak mieszkańcy skarżą się na odór.

Strażacy wciąż dogaszają pogorzelisko w Siemianowicach Śląskich. Pożar na nielegalnym składowisku odpadów odbił się szerokim echem. Pożar wybuchł 10 maja o godzinie 9 rano przy ulicy Wyzwolenia w siemianowickiej dzielnicy Michałkowice. Jego powierzchnia objęła całe składowisko - ok. 6 tys. metrów kwadratowych. Kłęby czarnego dymu były widoczne z wielu kilometrów w okolicznych miastach aglomeracji.

- Zanieczyszczenie cieków wodnych chemikaliami to obecnie główny problem po gaszeniu pożaru nielegalnego składowiska odpadów w Siemianowicach Śląskich. Jakość powietrza nie budzi żadnych zastrzeżeń i przebywanie na otwartej przestrzeni nie stanowi zagrożenia - przekazał Marek Wójcik, wojewoda śląski.

O tym, że chemikalia spływają z wodą do rzeki Brynicy, jeszcze w piątek informował mieszkańców Czeladzi, burmistrz Zbigniew Szaleniec. Skażenie będzie będzie migrować do Czarnej Przemszy.

W trakcie pożaru jakość powietrza monitorowały mobilne laboratoria. Te działania dalej będą prowadzone już po całkowitym ugaszeniu pożaru i przelaniu całego pogorzeliska wodą. Nie stwierdzono zagrożenia w powietrzu dla mieszkańców Siemianowic Śląskich i ościennych miast aglomeracji.

W sobotę wojewoda śląski zwołał posiedzenie sztabu kryzysowego, w którym uczestniczyła również wiceminister klimatu i środowiska Anita Sowińska, która zapowiedziała zmiany w prawie, które ułatwią ściganie przestępców i zapobieganie powstawaniu nowych składowisk, szczególnie substancji niebezpiecznych. Pytana, jak poradzić sobie z nielegalnymi składowiskami, wiceminister odpowiedziała, że takich zinwentaryzowanych i opisanych miejsc jest w całej Polsce 311. 

- Chodzi o to, by producenci nie oddawali odpadów niesprawdzonym firmom. Myślę, że jesienią będziemy gotowi, żeby zaproponować konkretne zmiany w prawie - zapowiada Anita Sowińska.

Rzeka Brynica ma kolor miedzi. "Znaczne przekroczenie zanieczyszczeń"

Obecnie najważniejszym problemem jest zanieczyszczenie cieków wodnych. W wyniku pożaru i akcji substancje gaśnicze oraz wypłukane chemikalia trafiły do pobliskiego Rowu Michałkowickiego, a ten wpada do Brynicy. Stamtąd woda płynie do Przemszy i do Wisły. W piątek straż postawiła w Rowie Michałkowickim rękawy sorpcyjne do ściągania zanieczyszczeń i słomiane tamy do ich filtrowania. Wojewoda przyznał, że dane z pobranych w piątek próbek „nie były dobre”, ale jak zaznaczył, zmniejszyła się intensywność akcji gaśniczej, a wraz z nią ilość wody przedostającej się z pogorzeliska do Rowu Michałkowickiego.

Wojewódzka inspektor ochrony środowiska Agata Bucko-Serafin potwierdziła, że badane dotychczas próbki wody pobranych niedaleko miejsca pożaru wykazały znaczące przekroczenie zanieczyszczeń.

Zamknięty został dopływ tych zanieczyszczeń do cieków – do Brynicy i później dalej do Przemszy i do Wisły. To jest najważniejsze, że już nie dopływają nie zasilają tego strumienia zanieczyszczeń, jednocześnie następuje naturalny proces, czyli rozcieńczanie zanieczyszczeń - powiedziała na konferencji. 

Podkreśliła przy tym, że nikt nie powinien teraz wchodzić do zanieczyszczonej Brynicy, ani nie pozwalać, aby zwierzęta piły z niej wodę. Warto też ograniczyć przebywanie w pobliżu wody, jeżeli wydziela ona zapach chemikaliów.

To są wody, które nie zasilają przynajmniej tutaj, żadnych ujęć wody. W tym największym stężeniu, czyli w miejscu, gdzie to się stało, nie mają wpływu na jakość wody pitnej - podkreśla Agata Bucko-Serafin. 

Również prezes spółki Wody Polskie Joanna Kopczyńska powiedziała, że prowadzony jest monitoring przenoszenia się zanieczyszczeń na rzekach. Wody Polskie są w kontakcie ze sztabem kryzysowym i innymi służbami. Pytana, jakie mogą być długofalowe skutki skażenia, odpowiedziała, że istnieje obawa śnięcia ryb.

Według Wód Polskich, zanieczyszczenie, w bardzo rozcieńczonej już formie, powinno dopłynąć do Krakowa w ciągu 2-3 dni.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają